poniedziałek, 2 września 2013

Joyland Stephen King


 
Stephen King kojarzy mi się z jednym z jego bohaterów  Paulem Sheldonem. Jest w jego książkach jakiś urok, coś co sprawia, że czytelnik czuje się jak Misery. Uzależnia się. Jedne książki ma gorsze, drugie lepsze, zawsze jednak sięgam po nie z przyjemnością i z przyjemnością do nich wracam.


Lubicie lunaparki, wesołe miasteczka czy jak je tam zwał? Nawet jeśli nie pałacie do nich miłością, to z pewnością wakacyjna praca w takim miejscu byłaby dla Was czymś ciekawym. Lepsze to w końcu niż sprzedawanie ciuchów albo sprzedawanie biletów, prawda? Devin Jones, bohater książki Joyland Stephena Kinga chyba był podobnego zdania bo bez większego wahania przyjął pracę na południu USA. Gdyby oprócz zarobienia paru groszy udałoby mu się jeszcze zapomnieć o pannie, która złamała mu serce- byłoby super. Jego nowa praca nie ma być czymś nadzwyczajnym. Będzie sobie chodzić w kostiumie zwierzaka i zabawiać dzieci. Zawsze może być gorzej. Można nie mieć pracy, pracodawca może być gburem, a współpracownicy bucami. W Joyland przynajmniej wydaje się być normalnie. W miarę normalnie, bo niektórych pracowników osobiście wysłałabym jednak na rozmowę w gabinecie z wygodnymi fotelami.

Wracając jednak do książki. Gdyby jednak życie bohatera było takie proste, nie powstałaby dobra książka trzymająca nawet w napięciu. Czasami, ponieważ nie jest to jednak kryminał. To dobra powieść obyczajowa z odpowiednimi wątkami które sprawiają, że książki tej nie przeczytamy naszemu dziecku do poduszki.  To dobre połączenie obyczajówki z odrobiną psychologii, zagadek i grozy. Mam wrażenie, że Stephen King wkracza na nowe tory. Najpierw Dallas' 63, a teraz lato 1973. Być może Mistrz zauważył, że czytelnicy lubią być przez niego zabierani w podróż w czasie?

A sama akcja? Podobno w Joyland nie zawsze było wesoło. Kiedyś Dom strachu stał się prawdziwym domem strachu. Popełniono tam morderstwo. Podobno można spotkać tam ducha. Skoro w gronie bohaterów jest wróżbitka/jasnowidz to może warto się temu przyjrzeć? Devina wciąga to do tego stopnia, że postanawia popracować w lunaparku trochę dłużej niż planował. Zostaje tam na okres jesienny. A gdyby dodać do tego tajemnicze dziecko i mordercę który nigdy nie został złapany? Czy wyjdzie z tego coś fajnego? Pamiętajcie jednak, że nie tylko morderstwami i trupami człowiek żyje. Devina będą czekać sprawdziany nie tylko z wiedzy o duchach i odwagi.

Nie najważniejsze w książce są jednak morderstwa. Najważniejsze jest samo życie i bohaterowie. To na nich skupia się King. Ważny jest przede wszystkim główny bohater który przekracza kolejną granicę życia. Z dziecka staje się mężczyzną. Będzie musiał nauczyć się żyć jak mężczyzna i zachowywać jak mężczyzna. A wszystko to z dala od domu i bliskich, z nowo poznanymi ludźmi, którzy na kilka chwil stali się jego nową rodziną. 


Joyland, Stephen King, Prószyński i S-ka, 2013


Za przygodę ze Stephenem Kingiem dziękuję wydawnictwu











P.S. Zwiastun poniżej poziomu niestety.