niedziela, 28 października 2012

Mikołajki u książkoholiczki [KONKURS]

Za miesiąc i parę dni przyjdzie do nas Mikołaj. Czy byliście grzeczni w tym roku?

Jeśli tak, to może ja zostanę Waszym Mikołajem?

Grzeczne dzieci mają nawet możliwość wybrania prezentu :)









A do wygrania jedna z poniższych nagród (do wyboru)

Audiobook Biała Masajka (Hofmann)
Audiobook Droga 66 (Warakomska)
Audiobook Pałac północy (Zafon)
Film DVD Erin Brockovich
Film DVD Narzeczony mimo woli
Film DVD Raj dla par




ZADADY:

1. Konkurs trwa od 28 października do 28 listopada 23:59

2. W konkursie może wziąć udział każdy, kto pisze o czymś na blogu

3. Wysyłam tylko na terenie Polski. Jeśli mieszkasz w innym kraju, ale jest ktoś, kto może przechować Ci prezent, nie ma problemu.

4. Wszystkie przedmioty przedstawione powyżej są moją własnością

5. Aby wziąć udział w konkursie należy:

--> wybrać nagrodę, którą chcecie dostać i napisać dlaczego to właśnie Wam ona się należy (można w jednym- dwóch zdaniach)

--> zamieścić na swoim blogu informację o konkursie (kod do pobrania na dole strony) [lub po prostu obrazek z przekierowaniem do informacji]

--> będzie mi miło, jeśli zostaniesz obserwatorem

Ogłoszenie wyników 29 listopada, więc jest realna szansa, że paczka dotrze w Mikołajki

Każde wasze zgłoszenie będzie kropelką miodu na moją zbolałą duszę :)

<a href="http://www.byksiazkoholiczka.blogspot.com/2012/10/mikoajki-u-ksiazkoholiczki-konkurs.html"><img src="http://img248.imageshack.us/img248/646/prezentn.jpg" width="211" height="211" border="2" /></a>
 

 

Koszmarny Karolek. Drapieżne dinozaury Francesca Simon

Każdy, kto w jakikolwiek sposób zetknął się ze współczesną literaturą dla dzieci, na pewno słyszał o Francesce Simon i Koszmarnym Karolku, który przy bliższym poznaniu nie jest aż taki koszmarny.

Koszmarny Karolek. Drapieżne dinozaury to 36 książka o chłopcu, który nie cierpi się uczyć, ale jakimś cudem ciągle przyswaja ciekawą wiedzę. Jeśli oglądając Park Jurajski, zastanawialiście się kiedyś nad tym, jak naprawdę wyglądały i co jadły przedstawione w filmie gady, możecie uzupełnić braki dzięki tej książce. Jeśli wasze dziecko uważa, że nauka jest głupia, można mu udowodnić, że się myli. Książki o Koszmarnym Karolku będą idealną lekturą dla dzieci od około 6 roku życia. Na początku nie wszystko zrozumieją, ale ich wyobraźnia zostanie rozpalona, ponieważ tytułowy Karolek opisuje interesujące go zagadnienia w taki sposób, że nie można się nudzić, czytając książkę.

W książce „Koszmarny Karolek. Drapieżne dinozaury” znajdziemy informacje o tym kiedy i gdzie żyły dinozaury, poznamy nazwy tych najpopularniejszych i tych, które nie zostają bohaterami filmów, dowiemy się co jadły ( i ile), jak wyglądały, ile ważyły, w jaki sposób polowały i jak się broniły. Karolek opowie nam również o tym, gdzie najlepiej kopać, aby się do gadzich kości dokopać i w jaki sposób zniknęły z powierzchni naszej planety. A opowiada o tym wszystkim naprawdę bardzo ciekawie. Chociaż nie jest to książka naukowa, jest w niej dużo ciekawych i przydatnych informacji, które pozwolą waszym pociechom i młodszemu rodzeństwu zabłysnąć w szkole i stać się prawdziwym znawcą wśród szkolnych rówieśników. Gdyby moje dziecko pochłaniało książki o Koszmarnym Karolku i przyswajało wiedzę w nich zawartą, byłabym szczęśliwa.

Francesca Simon, Koszmarny Karolek. Drapieżne dinozaury, Znak emotikon, 2012

recenzja opublikowana na dlalejdis.pl



„Cześć dinofani!!!
Witajcie w mojej fantastycznej nowej książce o wszystkim, co dotyczy dinozaurów! Czy nie byłoby super mieć własnego tyranozaura, kiedy wpada do was ktoś taki, jak Wredna Wandzia lub Doskonały Damianek? [...] Poczekajcie tylko, aż dowiecie się, jakiej wielkości była kupka tyranozaura i jak dużo mógł pochłonąć JEDNYM kęsem… (Damianka, Wandzię, Wojtusia, Władzia, panią Kat- Topolską…)
Właśnie taaak!
Karolek”








czwartek, 25 października 2012

Droga 66 Dorota Warakomska

 Route 66. Każdy kiedyś spotkał się z tą nazwą. Kojarzy się z zapomnianą drogą łączącą Chicago i Los Angeles. Czy droga wybudowana w 1926 roku może być czymś ciekawym?

Zdecydowanie tak. Udowadnia to Dorota Warakomska, która szczerze mówiąc nie kojarzyła mi się wcześniej z żadnymi książkami, a raczej z telewizją. Autorka książki Droga 66 pokonała ponad dwadzieścia tysięcy kilometrów w pół roku.

Podróż jak podróż. Można wybrać sobie dowolną trasę. Dorota Warakomska wybrała tą z duszą, która kiedyś była bardzo ważna. Dlaczego? Na to pytanie każdy będzie mógł odpowiedzieć sobie po lekturze książki lub wysłuchaniu audiobooka.

Przygodę z Route 66 autorka rozpoczyna od samego jej początku, pośrodku Chicago i podąża nią uparcie, chociaż trasa nie należy do łatwych. Wprawdzie pewne jej części zostały uznane za narodową drogę krajobrazową, ale wiele tysięcy kilometrów ciągnie się przez zapomniane przez Boga i ludzi pustkowia. W samej podróży przez Amerykę ważne są nie tyle jej znaczenie historyczne i krajobraz, co ludzie, którzy postanowili przy tej drodze zostać i dać z siebie wszystko, aby historia o niej przetrwała.

Każdy napotkany w czasie podróży człowiek to inna historia warta wysłuchania. Jedne są wesołe, inne smutne. Część dodaje odwagi, inne wzruszają. Każda z nich sprawia, że możemy zacząć zastanawiać się nad znaczeniem życia. Autorka nie skupia się na „wielkich sprawach”. Interesuje  ją życie i ludzie w małych miasteczkach i wioskach, gdzie wszyscy się znają, mają coś ciekawego do powiedzenia (chociaż nie zawsze o tym wiedzą). W drodze z Dorotą Warakomską odwiedzamy bary, lodziarnie, stacje benzynowe zamienione w małe punkty informacyjne, a także najzwyklejsze domy. W ciągu pół roku spotkała nie tylko turystów takich jak ona, lecz także ludzi, którzy postanowili porzucić życie w wielkim mieście i przenieść się w spokojną okolicę oraz tych, który postanowili zostać przy Drodze, która kiedyś ich karmiła. Dziś to oni ją karmią. Dbają o nią i dbają o jej dobre imię.

Nie sposób opisać poszczególnych bohaterów książki. Dzieli ich mnóstwo rzeczy, łączy Droga Matka, z którą postanowili związać swój los. Jest to nie tylko książka podróżnicza, lecz także pamiętnik ludzkich dusz i umysłów.

Samego audiobooka słucha się bardzo fajnie. Głos autorki jest tak wyćwiczony, aby z jednej strony poruszać odpowiednie struny, a z drugiej nie „rzucać się w oczy”. Nie czułam się przytłoczona, autorka nie podkreślała rzeczy jej zdaniem ważnych i ważniejszych, zachowała się bardzo profesjonalnie (a tego się trochę bałam, gdy doczytałam, że książkę czyta autorka).

Jeśli ktoś jest zainteresowany historią Ameryki i lubi słuchać o życiu innych ludzi, ta książka jest dla niego. Polecam.


Droga 66, Dorota Warakomska, Biblioteka Akustyczna, 2012

recenzja opublikowana na dlalejdis.pl

wtorek, 23 października 2012

Chleby bułki i bułeczki

Kocham książki kucharskie wszelkiego rodzaju. Mogą być to klasyczne wydania lub „specjalistyczne”. Dla mnie bez różnicy. Samo czytanie jest dla mnie cudowne. To nic, że części przepisów nie wykonam.

W przypadku książki „Chleby bułki i bułeczki” jeszcze przez jakiś czas nie wykonam żadnego z zamieszczonych przepisów. Brak piekarnika i/lub/oraz specjalnej maszyny skutecznie mi to uniemożliwia, co nie znaczy, że nie śliniłam się na widok wypieków, które kiedyś zagoszczą na moim stole.

Od dawna miałam uczucie, że samodzielne pieczenie chleba to nie tylko wielka frajda ale i dobry sposób na „wiesz co jesz”. Jeśli do tego dodamy specyficzny zapach świeżego wypieku… hmmm. Na samą myśl cieknie mi ślinka.

Dzięki książce „Chleby bułki i bułeczki” bez większych problemów możemy upiec wszystko, na co tylko mamy ochotę: od tradycyjnego chleba poprzez słodkie i pikantne wypieki kończąc na bułeczkach, przekąskach i drożdżówkach. Ta pozycja to dla mnie taka encyklopedia wypiekania pieczywa. Dowiemy się z niej wszystkiego co niezbędne, aby naszą kuchnię wypełnił piękny aromat, a nasze żołądki coś wyjątkowego. To, co będzie gościło na naszym stole możemy tworzyć od zera. Wybierzmy odpowiedni kształt, składniki, odpowiednią mąkę i środki spulchniające. Na początku powinniśmy poznać przepis na ciasto podstawowe, później pójdzie już z górki.

Sama książka jest świetnie wydana. Twarda okładka, porządne karki, ładne zdjęcia, opisy jak dla topornych (co sobie chwalę), niezbędne informacje o czasie przygotowania, składnikach odżywczych i kaloriach. Dla mnie ideał.

Wszystkim, którzy chcą stworzyć kuchnię niczym z filmu: pachnącą, pełną miłości i smacznego jedzenia mogę polecić i prosić, aby próbkę twórczości przesłać mi kurierem :)

Chleby bułki i bułeczki, Świat książki, 2012






Za książkę dziękuję Agnieszce i wydawnictwu



piątek, 19 października 2012

Dieta sokowa Jason Vale

O diecie prędzej czy później myśli każda z nas. W końcu jakbyśmy nie wyglądały, zawsze możemy wyglądać lepiej, a to i owo mogłoby być inne. Podczas stosowania wszelakich diet czeka na nas jednak kilka pułapek. Trzeba uważać, aby nie głodować, dostarczać organizmowi potrzebnych witamin i minerałów, a także, po zakończeniu diety, pilnować się, aby nie dopadł nad efekt jo-jo. Czy można odchudzać się zdrowo? Podobno tak.

Jason Vale, autor książki Dieta sokowa- zdrowe odchudzanie, próbuje pokazać nam, że taka dieta sokowa może być zdrowa i wiele zdziałać dla naszego organizmu.
Książka ta, moim zdaniem, jest swego rodzaju coachingiem. Samo jej czytanie sprawia, że zaczynamy wierzyć w to, co czytamy. A czytamy chyba mądre rzeczy. Dowiemy się między innymi tego, czy szybka utrata wagi ZAWSZE jest szkodliwa, jakie są wartości odżywcze soków, czy po zakończeniu diety powrócimy do poprzedniej wagi, jak przygotować się do rozpoczęcia diety psychicznie i logistycznie oraz wielu innych rzeczy (głównie ciekawych).
Po etapie coachingu pora przejść do samej diety. Najważniejszą częścią tej części książki jest dieta „3 kg w 7 dni”. Znajdziemy w niej informacje o tym co i jak spożywać, a także potrzebne przepisy na soki. Kiedy już schudniemy magiczne 3 kilogramy musimy jeszcze pooszczędzać trochę organizm. Nie możemy przecież pozwolić, aby nasz tygodniowy rygor poszedł na marne. Dlatego tak ważny jest „Plan turbo”, który pozwoli ustabilizować nasze ciało i przyzwyczaić je do stałych posiłków.

Ostatnia część książki to informacje o tym, co powinniśmy mieć w domowym barze sokowym, jak wybrać odpowiedni Bender i wyciskarkę oraz kilka wskazówek dotyczących przyrządzania soków.

Co sądzę o książce? Moim zdaniem jest ciekawa, ale niestety jeszcze przez jakiś czas nie sprawdzę, czy ta dieta działa, ponieważ zwyczajnie nie mam jak wyciskać soków. A szkoda, bo chętnie bym sprawdziła, czy człowiek może czuć się lepie po zastosowaniu takiej zdrowej i smacznej diety.

A dla rozpalenia Waszej wyobraźni zamieszczam przepis na jeden z soków.

JM’s Super Detox Juice

Składniki:
2 jabłka Rogal Gala (pewnie może być każde miękkie i soczyste)
¼ ogórka
1 łodyga selera naciowego
Garstka szpinaku
Kostki lodu
1 kopiasta łyżeczka Power Regens (jeśli nie ma to rukiew wodna, natka pietruszki, sałata itd.)

Przygotowanie. Wyciśnij jabłka, ogórek, seler i szpinak. Umieść składniki w Benderze razem z lodem i Power Regens. Miksuj przez około minutę lub do uzyskania gładkiej konsystencji. Jeśli zamiast suplementu stosujesz mieszkankę zielonych liści, wyciśnij je razem z innymi składnikami i dodaj kostki lodu.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu 


sobota, 13 października 2012

Historyjki i bajeczki z dziecięcej półeczki Elżbieta Krystek- Jones

Chyba mam już włączony instynkt macierzyński. Od jakiegoś czasu chętnie czytuję książki o dzieciach, dla dzieci i ogólnie wszystko, co się z tym wiąże. Dlatego też chętnie przeczytałam "Historyjki i bajeczki z dziecięcej półeczki".

Elżbieta Krystek- Jones, uważa, że można uczyć poprzez zabawę. Zgadzam się. Autorka postanowiła udowodnić swą tezę za pomocą wierszyków z morałem. Czy jej się udało?

Książeczka zawiera 24 wierszyki, dzięki którym nasze dzieci będą mogły się czegoś nauczyć. Pozwólcie, że przytoczę tu jeden z nich.






Dziecięca wróżka

W chmurach, hen, za horyzontem
gdzie wesołe słońce świeci,
na obłoku z marzeniami
mieszka wróżka wszystkich dzieci.

Przyjaciółkę ma Naturę
i co ona namaluje,
to poetka z duszą dziecka
w wiersz promykiem zapisuje.

Historyjki czy bajeczki
-każda myśl, gdy w eter wleci,
zbliży wielki świat dorosłych
do małego światka dzieci.

Gdy ci smutno, popatrz w niebo!
Tam z obłoczka dobra wróżka
promienistym swym uśmiechem
ciepło śle w małe serduszka
Każdy wierszyk jest podobnej długości, przy każdym znajdziemy całkiem ładny rysunek związany tematycznie z tym, o czym wierszyk opowiada.

Sam pomysł na uczenie dzieci przy pomocy książek uważam za trafiony. Lubię i zawsze lubiłam bajki z morałem. Takie, przy których i ci duzi i ci mali mogą się przez chwilę zastanowić nad sobą i otaczających ich światem. O ile sam pomysł jest dobry, to wierszyki autorki jakoś do mnie nie trafiały. Zbyt nudne dla dzieci większych, zawierające elementy, których małe dzieci nie zrozumieją. Niby czegoś mają uczyć, ale tak naprawdę to nie bardzo wiem czego. Nie mówię, że wierszyki są złe, tylko, że jakoś na mnie nie zadziałały kojąco, a swojemu dziecku chciałabym takie wierszyki czytać wieczorem w łóżeczku. Wołałabym jakieś weselsze tematy albo ciekawsze historie. Gdybym brała pod uwagę, jako słuchacza, dziecko starsze, takie około 6-7 letnie, to wydaje mi się, że dzieciak by mi się szybko znudził. Ponieważ jednak ja nie jestem jeszcze mamą i nie wiem, czy moje spostrzeżenia są prawidłowe, to dam książkę znajomej, która ma berbecia i zobaczę, co ona myśli o tych wierszykach.
Minusem jest też cena książeczki, bo to aż 34 złote, a dla mam to moim zdaniem dużo za 24 krótke historyjki w miękkiej okładce.

Żeby nie było, że tylko źle i źle. Wierszyki czyta się szybko i miło, mają fajne, wpadające w ucho rymy, są dźwięczne, więc mają wszystko to, co wierszyki dla dzieci mieć powinny. 



(ponieważ ilustracje w książce bardzo mi się podobają, a nie mam skanera, pozwoliłam sobie pożyczyć zdjęcia zrobione na potrzeby blogu www.blogimam.pl)

Historyjki i bajeczki z dziecięcej półeczki Elżbieta Krystek- Jones, Warszawska Firma Wydawnicza, 2012

Za możliwość zapoznania się z książeczką, dziękuję wydawnictwu


czwartek, 11 października 2012

Arabski świat Emire Khidayer

Poznajcie arabski świat, do którego należą m.in. Algieria, Arabia Saudyjska, Bahrajn, Egipt, Irak oraz Zjednoczone Emiraty Arabskie. Kraje te różni wiele. Łączy podejście do spraw podstawowych.

Mówiąc o świecie arabskim, najczęściej myślimy o kobietach w czadorach, dramatach kobiet, które poślubiły Arabów, tańcu brzucha. Czy mamy właściwe skojarzenia? Po przeczytaniu książki „Arabski świat” Emire Khidayer dochodzę do wniosku, że częściowo tak, jednak nie tylko. Z tym światem zaczęła mi się również kojarzyć gościnność, wierność, ciepło rodzinne, a także tematy tabu, duża izolacja kobiet od spraw ważnych, hermetyczność.

Emire Khidayer w swojej książce stara się przybliżyć czytelnikom ten obcy i orientalny świat. Porusza chyba wszystkie sprawy, o które osoba interesująca się tą kulturą, mogłaby zapytać. Znajdziemy tutaj informacje na temat języka, religii, sposobu życia, tematów tabu, alkoholu i wiele innych, jak np. dlaczego nasz zagraniczny nowy znajomy nie chce mówić o swojej rodzinie, jak powinniśmy się zachowywać, jeśli odwiedzimy te strony, aby nikogo nie urazić, jak zwracać się do poszczególnych osób – ogólnie, czego się spodziewać po tych krajach i ludziach.

Czytając książkę „Arabski świat”, przekonałam się, że co człowiek, to obyczaj. Zależy to od miejsca, w którym ktoś się wychował, tradycji w rodzinie, a także tego, gdzie pracuje. Jeden znajomy zaprosi nas do domu na wielką ucztę, inny nawet nie wypowie imienia żony. A wszystko to zależy od wielu czynników, o których możemy poczytać w tej książce.

W „Arabskim świecie” brakowało mi jednego. Emocji autorki. Książkę czyta się jak poradnik dla turystów, vademecum dla studentów lub małą encyklopedię. Miałam nadzieję, że dzięki jej korzeniom książka ta będzie bardziej osobista. Trochę się zawiodłam, bo chociaż Emire Khidayer opowiada o odczuciach ludzi, z którymi miała okazję rozmawiać, to nie wiedziałam, jak ona się do większości rzeczy odnosi. Wielka szkoda, bo uważam, że jeśli ktoś porusza tak interesujący i nieoklepany temat, to jego osobiste odczucia mogłyby wiele wnieść szczególnie, że autorka jest w pewnym stopniu przedstawicielką tego świata.


Arabski świat, Emire Khidayer, Prószyński i S-ka, 2012

recenzja opublikowana na dlalejdis.pl

wtorek, 9 października 2012

Zielone jabłuszko Izabela Sowa

Bajklandia, połowa lat 80., PRL, kolejki do sklepów, wszystko na kartki. Polska dawnych lat. A w tej Bajklandii Ania Kropelka i jej świat.

Izabela Sowa w książce „Zielone jabłuszko” przedstawia nam życie Ani Kropelki, dziewczyny z małego miasteczka. Akcja „Zielonego jabłuszka” toczy się w Bajklandii, mieścinie, gdzie każdy zna każdego, gdzie dużo zależy od księdza i od dyrektora szkoły, gdzie sąsiadki mają wpływ na nasze życie. Ania Kropelka mieszka z prababcią, dziadkami i kotem, jej mama jakiś czas temu wyemigrowała z kraju, jednak dziewczyna się tym zbytnio nie przejmuje. Ma swoje życie, swoje problemy i swojego przyjaciela Bolka.

Miała być sentymentalna podróż do czasów, „kiedy każde mieszkanie zdobiła meblościanka, w supersamach walczyło się o frykasy na kartki, na listach przebojów królowała Sabrina”. Miała być, bo dla mnie jakoś to wszystko nie wyszło, a jabłuszko jest strasznie mdłe. Przecież PRL można opisać ciekawiej. Przecież bohaterowie mogą mieć głębię. Przecież tło książki nie musi być nijakie, nawet jeśli rzeczywistość która otacza bohaterów właśnie taka jest. Ania Kropelka (kto to wymyślił?) miała być przedstawicielką swojego pokolenia. A była bezbarwna. Miała „kochać swoje miejsce na ziemi”, a miałam wrażenie, że nie dlatego nie myśli o ucieczce z miasteczka albo i z kraju, że kocha swoje miasto, lecz dlatego, że się zwyczajnie boi, że jest zakompleksiona. Nie  polubiłam Ani Kropelki. Już o wiele bardziej polubiłam bohaterów trzecioplanowych, bo oni mieli w sobie chociaż trochę życia i fantazji.

Bajklandia? Czy ta nazwa miała być ironiczna, czy też pokazywać, że dla Ani mieścina jest jednak bajką? Nie pasuje i tak, i tak. Strasznie się zawiodłam na „Zielonym jabłuszku”. A mogło być tak przyjemnie i miło. Niestety, nie było. Brak akcji, rozciąganie w nieskończoność czegoś, co można streścić w dwóch zdaniach. Jakby autorce zabrakło pomysłu na książkę i na tą całą Anię. Dialogi, które miały być zabawne, brzmiały słabo. Wszystko jakieś takie nienaturalne i naciągane. Nie wierzę, że tak wtedy było. Czytałam już kilka książek osadzonych w tych czasach i było o wiele ciekawiej.

Gdyby tylko autorka wyciągnęła na światło dzienne bohaterów bardziej charyzmatycznych, gdyby dała im się rozwinąć, gdyby nadała tej Ani trochę charakteru… Gdyby…

I okładka. Zupełnie nietrafiona niestety. Robi nadzieję na coś, czego nie ma, nie było i nie będzie.


Zielone jabłuszko, Izabela Sowa, Nasza Księgarnia, 2012

recenzja opublikowana na dlalejdis.pl

czwartek, 4 października 2012

Mój pies... wyniki konkursu

Najbardziej spodobało mi się uzasadnienie Sylwuch i to do niej, a raczej do jej braciszka powędruje ta książeczka. Mam nadzieję, że będzie się podobała i że wyrośnie nam następny książkoholik :)
Gratuluję.

A już niedługo następny konkurs...

środa, 3 października 2012

Enkhuizen, Netherlands

Pocztówka z Enkhuizen, holenderskiego miasteczka, które wydaje mi się bardzo ładne, przynajmniej na pocztówce. Dla ciekawych: Enkhuizen i nasza Ustka są miastami partnerskimi.
Pocztówka przewędrowała 826 km zanim do mnie dotarła.









Wyświetl większą mapę