piątek, 26 kwietnia 2013

Zielony eliksir życia Victoria Boutenko

Zima minęła, wiosna się zaczyna. Jeśli do tej pory o siebie nie dbaliście, to może pora najwyższa zacząć? A jak najlepiej o siebie dbać? Najlepiej zacząć od środka. A ponieważ jest wiosna, to i wszelka zielenina tanieje. Możemy więc poeksperymentować.

Victoria Boutenko jest podobno specjalistą od kuchni witariańskiej.
"Witarianizm - dieta wykluczająca spożywanie pokarmów poddanych obróbce termicznej. Witarianie dopuszczają podgrzewanie jedzenia do 41 °C. Najczęściej, choć nie zawsze jest łączony z wegetarianizmem lub weganizmem. Istnieje coraz więcej dowodów (również tych praktycznych w postaci samych witarian), że surowe roślinne pożywienie jest najzdrowsze dla człowieka, utrzymujące go w witalności, zdrowiu i dobrej kondycji fizycznej. Pokarmy poddane obróbce termicznej nie zachowują pełnej wartości odżywczej, są martwe. Dostarczając organizmowi martwe produkty nie przekazujemy mu życia, zatem jak nasz organizm ma żyć w pełni?1"
 Książka składa się z 17 rozdziałów, które są pełne informacji o tym jaka zdrowa jest zielenina.
  1. Ośmiel się obserwować!
  2. Czego brakowało w surowej diecie?
  3. Jak odżywiają się szympansy
  4. Rewolucja zielonych koktajli
  5. Dlaczego tak trudno polubić zieleninę?
  6. Zielenina – nowa grupa pokarmowa
  7. Bogactwo białka w zieleninie
  8. Błonnik – magiczna gąbka
  9. Zielenina w służbie homeostazy
  10. Znaczenie kwasu żołądkowego
  11. Badanie roseburskie
  12. Zielenina czyni organizm bardziej zasadowym
  13. Zdrowa gleba jest więcej warta niż złoto
  14. Zdrowotne właściwości chlorofilu
  15. Mądrość roślin
  16. Zielenina – podstawowe źródło kwasów omega-3
  17. W hołdzie dr Ann

Victoria Boutenko zaczęła stosować dietę witariańską z powodów zdrowotnych. Jej rodzina (ona, mąż i dzieci) ciężko chorowali. Każde na inne schorzenie. Nie mógł pomóc im żaden lekarz. Aby coś zmienić w swoim życiu państwo Boutenko postanowili zacząć stosować jakąś dietę. Zdecydowali się na surowe warzywa. Po zmianie diety ich stan zdrowia uległ zmianie na lepsze. Autorka nie była jednak pewna, czy w ich diecie czegoś nie brakuje. Okazało się, że zawiera ona wszystko co potrzebne. W końcu małpy- nasi przodkowie nie gotowały sobie mięsnych posiłków.

Skąd pomysł na zielone koktajle? Nasze szczęki są coraz słabsze, nie jesteśmy już przystosowani do przeżuwania twardych rzeczy. Mamy coraz słabsze zarówno zęby jak i dziąsła. Stomatolog autorki radził jej, aby zwracała większą uwagę na swoje uzębienie i bardziej je szanowała, zaczęła na przykład trzeć twardsze warzywa na tarce. Victoria Boutenko postanowiła je miksować. Tak właśnie powstał pomysł zielonych bomb witaminowych w formie koktajli.  Zielenina to nie tylko sałata albo kapusta ale również nać marchewki.

Zielone koktajle nie muszą być trudne do zrobienia ani nudne. Oto przykłady:

Bananowy mniszek
3 szklanki listków mniszka lekarskiego
4 banany
1 limonka ze skórką
3 szklanki wody
Orzeźwienie
6-8 liści sałaty rzymskiej
1/2 średniej wielkości melona
2 szklanki wody

 Letnia rozkosz
6 brzoskwiń
2 garście szpinaku
2 szklanki wody

 Ja chyba niedługo spróbuję. Nie zostanę zapewne fanką surowej zieleniny na co dzień, ale taki koktajl raz na kilka dni na 100% mnie nie zabije :)


Zielony eliksir życia, Victoria Boutenko, Studio Astropsychologii, 2013



Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu  

1.http://www.era-zdrowia.pl/zdrowa-kuchnia/surowa-dieta.html

niedziela, 21 kwietnia 2013

Brzoskwinie dla księdza proboszcza Joanne Harris

Kto kojarzy książkę lub film Czekolada? Kojarzycie? To super. Jeśli polubiliście bohaterów Joanne Harris to teraz możecie spotkać ich ponownie.

Brzoskwinie dla księdza proboszcza to trzecia książka Joanne Harris, której bohaterką jest Vianne Rocher. Główna bohaterka mieszka z córkami Anouk (którą poznaliśmy już czytając Czekoladę) i Rosette oraz Roux w Paryżu. Wydaje się, że wszyscy są szczęśliwi, chociaż czasami, gdy zawieje wiatr, Vianne coś czuje...

Pewnego dnia Vianne dostaje list od nieżyjącej już Armande Voizin. Armande prosi w nim, aby Vianne udała się do miasteczka Lansquenet z którym łączy ją wiele wspomnień- dobrych i złych. Kobieta postanawia spełnić nietypową prośbę swojej przyjaciółki i wybiera się w podróż, która po raz kolejny zmieni jej życie.

Odkąd Vianne wyjechała z  Lansquenet wiele się zmieniło. Chociaż nie ma tam już konfliktów z cyganami, to pojawili się nowi "obcy"- muzułmanie. I tym razem to nie ksiądz Reynaud z nimi walczy i to właśnie on będzie jej głównym sojusznikiem. Wszystko byłoby w miarę w porządku, gdyby nie tajemnicza kobieta, która burzy pokój osiągnięty między starymi i nowymi mieszkańcami. Czy Vianne uda się zażegnać rodzącą się wojnę?

Jestem pod wrażeniem najnowszej książki Joanne Harris. Gdy po nią sięgałam bałam się, że będą to popłuczyny po dobrej pierwszej części. Pomyliłam się i bardzo się z tego cieszę. Czują tą samą magię co kiedyś. Poza tym bardzo stęskniłam się za bohaterami Czekolady i miło było ich ponownie powitać. Vianne tak jak kiedyś urzekła mnie swoim wewnętrznym spokojem, bystrym spojrzeniem oraz magią, którą potrafi wykrzesać nawet z brzoskwiń.

Jeśli ktoś nie czytał Czekolady, niech przygodę z Vianne zacznie od niej. Jeśli jesteście już po lekturze Czekolady to zachęcam do przeczytania Brzoskwiń.


Brzoskwinie dla księdza proboszcza, Joanne Harris,  Prószyński i S-ka, 2013

Za możliwość powrotu do przyjaciół dziękuję wydawnictwu

niedziela, 14 kwietnia 2013

Cud mąki kokosowej Bruce Fife

Do niedawna nie miałam nawet pojęcia, że istnieje coś takiego, jak mąka kokosowa. Mleczko kokosowe- ok. Wiórki też znam. Ale mąka? Okazuje się, że jest. A oprócz tego że sobie istnieje, to jest w dodatku zdrowa. Czy smaczna? Nie wiem, bo jeszcze nie spróbowałam. Na pewno jednak kiedyś to zrobię, bo eksperymenty w kuchni lubię. Szczególnie, gdy mogę dodatkowo coś na tym zyskać (w tym przypadku szczyptę zdrowia).

Nie wiem dlaczego, ale nie mogę żyć bez mąki. Ciasta, kluski, makarony, chleb... gdybym nie mogła jej jeść, coś by mnie trafiło. Od dawna jednak wiadomo, że mąka pszenna ma swoje minusy. Nie działa najlepiej na naszą linię. Gdy tylko mogę staram się ją jakoś zastąpić. Zwykle jest to mąka kukurydziana albo razowa. Teraz dojdzie mi mąka kokosowa, bo z tego, co zdążyłam przeczytać, to powinna zagościć w mojej kuchni. Mąka kokosowa to dar niebios dla osób na diecie bezglutenowej. Chcesz się odchudzać albo zachować smukłą sylwetkę, a lubisz jadać produkty mączne? Trafiłeś na dobry produkt. Mąka kokosowa ma dużo błonnika, a bardzo mało węglowodanów. Pod tym względem kokosowa jest zdrowsza od rzeczy, brokułu, czy szpinaku.

"Doskonałym źródłem wspomagającego zdrowie dietetycznego błonnika jest kokos. Badania sugerują, że orzech ten, a w szczególności zawarty w nim błonnik dietetyczny, może pomóc w zapobieganiu i leczeniu
  • zaparć i biegunek
  • hemoroidów
  • zapalenia wyrostka robaczkowego
  • chorowy uchyłkowej jelit
  • żylaków kończyn dolnych
  • przepukliny rozworu przełykowego
  • kamieni żółciowych
  • zespołu jelita drażliwego
  • zgagi
  • nadwagi
  • chorób serca i zawałów
  • wysokiego poziomu cholesterolu
  • wysokiego ciśnienia krwi
  • cukrzycy"
itd. itd. Samo zdrowie.

Oprócz czystko teoretycznej wiedzy w książce znajdziemy także informacje o tym, jak używać mąki kokosowej, a także dużo przepisów na ciasta, muffinki, ciasteczka i krakersy, placki i szarlotki oraz dania pikantne.

Nie wiem dlaczego, ale bardzo lubię książki o odżywianiu. Chociaż nie zawsze wykorzystuję całą zdobytą wiedzę, to gdzieś w podświadomości pewne informacje mi zostają. Tak będzie i tym razem. Nie stanę się od razu fanką tego rodzaju mąki, nie zacznę zamęczać znajomych informacją o niej, nie polecę do sklepu w celu wykupienia całego jej nakładu. Jednak gdy będę miała okazję, to na 100% coś z niej przyrządzę. Po pierwsze dlatego, żeby sprawdzić, czy jest smacznie, po drugie dlatego, że tak jest zdrowiej. A w dzisiejszych czasach jadamy tyle świństw, że odrobina zdrowia każdemu się przyda.

Cud mąki kokosowej, Bruce Fife, Studio Astropsychologii, 2013

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Studio Astropsychologii

piątek, 12 kwietnia 2013

Płatki na wietrze Virginia C Andrews

Rodzinę Dollangangerów poznaliście już tutaj. Kwiaty na poddaszu zakończyły się na ucieczce rodzeństwa z więzienia jakie zgotowała im własna matka. Uciekają już jednak nie we czwórkę, a we trójkę. Cory umarł. Jeśli jeszcze jakimś cudem nie przeczytaliście poprzedniej części, to nie będę Wam psuć "niespodzianki". 


Cathy, Chris i Carrie uciekają autobusem. Gdy opuszczają stan w którym mieszkali czują ulgę, lecz coraz bardziej zaczynają się bać. Carrie źle się czuje, jest słaba, wymiotuje. Cathy i Chris podejrzewają co jest przyczyną, lecz nie mogą nic zrobić. Z pomocą przychodzi im niespodziewanie jadąca z nimi niema Murzynka, Henrietta. Wymusza na kierowcy zmianę trasy i "zawozi" ich do swojego pracodawcy, doktora Paula. Chociaż Cathy i Chris śmiertelnie boją się o swoje bezpieczeństwo stopniowo zaczynają ufać lekarzowi- dzięki temu Carrie przeżywa. Jest jednak bardzo słaba, a życie na poddaszu i podawanie trucizny poczyniło nieodwracalne zmiany w jej organizmie.

Dzięki jakimś siłom wyższym Paul proponuje dzieciom gościnę, a one się zgadzają. Zdaje się, że teraz może być już tylko lepiej. Rodzeństwo ma bezpieczny dom, opiekę lekarską. Cathy może zacząć chodzić na lekcje baletu, a Chris uczyć się. Wszystko, aby spełnić swoje marzenia. Tylko Carrie ciągle jest nieszczęśliwa. Nie ma przyjaciół, przez swój wygląd jest odpychana. Cathy przeżywa nawet swoją pierwszą (?) miłość, a później drugą. I nie jest w stanie zdecydować na kim zależy jej bardziej. Obok ciągle znajduje się Chris, który chyba tylko Cathy jest w stanie kochać. Jak potoczą się dalsze losy bohaterów?

Trudno jest opisywać książkę nie ujawniając jej treści, nie psując innym przyjemności odkrywania losów bohaterów. A jest co odkrywać. Naprawdę..

Już Kwiaty na poddaszu mnie zafascynowały i naprawdę wciągnęły. Płatki na wietrze trzymają poziom poprzedniej części.  Książka ma akcję, jest dopracowany pomysł, są wyraziści bohaterowie. Wreszcie są tajemnice, mroczna przeszłość, następne problemy. Virginia C Andrews trzyma poziom. Nie zniechęciła się, nie starała się odcinać kuponów od poprzedniej części. Miała nowe pomysły, nie zapomniała jednak o tym, co napisała wcześniej. Naprawdę cudo.

Mimo tego, że tematyka nadal należy do trudnych, książka jest cudowna i świetnie się ją czyta. To takie książki powinny być lekturami. Jest w niej wszystko, z czym człowiek może się zetknąć. Nie ma za to patosu, zdrowasiek, mesjanizmu.


p.s. Obejrzałam film Kwiaty na poddaszu. Był tak słaby, że chyba nawet nie napiszę recenzji.



Płatki na wietrze, Virginia C Andrews, Świat Książki, 2012


Za książkę dziękuję wydawnictwu Świat Książki

sobota, 6 kwietnia 2013

Poradnik pozytywnego myślenia Matthew Quick

Są takie chwile, gdy każdemu przydałby się taki poradnik pozytywnego myślenia, który poradnikiem nie jest. Jest jednak książką w gruncie rzeczy pozytywną, chociaż zdałam sobie z tego sprawę dopiero po skończonej lekturze. Czytając książkę Matthew Quick miałam swoje wzloty i upadki. Były chwile, gdy myślałam, że nie dam rady. Jednak dałam. I nie żałuję. A dlaczego?

Podobno życie to nie film. Nie wszyscy są jednak tego zdania. Jednym z nich jest Pat, facet, który właśnie wychodzi ze "złego miejsca", czyli z czubków, domu wariatów lub psychiatryka- jak kto woli. Główny bohater ma przed sobą kilka zadań.
1. Odzyskać Nikki, swoją ukochaną żonę
2. Odzyskać formę
3. Być miłym
4. Czytać książki




Pat, dzięki pomocy matki wychodzi z psychiatryka (j.w.) i wraca do rodzinnego domu. Musi się teraz bardzo pilnować, aby znów nie trafić do złego miejsca. Musi też pracować nad sobą (ciało i umysł). Wszystko po co, aby skończyć rozłąkę z Nikki. W końcu wszystko musi się kończyć happy endem, prawda?

Nie wiadomo dlaczego, ale nikt nie chce rozmawiać z Patem o przeszłości. O tym, ile lat spędził w wariatkowie dowiaduje się przypadkiem, brat ukrywa przez nim szczegóły ze swojego życia, ojciec z nim nie rozmawia. Tylko dr Cliff potrafi z nim normalnie rozmawiać. Jakby tego było mało, w jego życiu pojawia się dziwna i natrętna Tiffany, która psuje harmonię codzienności. Czy Pat odzyska dawne życie?

Na początku książka wydawała mi się dziwna i zastanawiałam się, czym ci wszyscy ludzie się podniecają. Hit kinowy? Ciekawe dlaczego. W końcu to jakaś nudna historia! Jednak w czasie czytania kolejnych kartek uświadamiałam coś sobie. To jest naprawdę książka o życiu. O tym, że nie zawsze jest kolorowo (czasami może coś nas trafić), o tym, że rodzice i znajomi nie zawsze nas rozumieją i nie zawsze wiedzą co jest dla nas najlepsze, o tym, że czasami to zupełnie obcy ludzie są w stanie nas rozszyfrować i nam pomóc.

Walka Pata z samym sobą, jego wielogodzinne treningi mające na celu zaimponowanie Nikki, to, że zaczął czytać książki (Nikki byłaby dumna), aby już nikt nie mógł się z niego śmiać, to, że starał się być miłym dla innych (Nikki by to pochwaliła) sprawiło, że nabrałam do niego szacunku. Szacunku za to, że się stara, chce wyjść na prostą, choć tak naprawdę nie wie gdzie jest ta prosta, na jakim zakręcie się znajduje, ani w jaki sposób na zakręcie się znalazł. Bo problemem Pata jest również to, że nie pamięta dlaczego znalazł się w złym miejscu.

Matthew Quick zrobił coś bardzo fajnego. Opowiedział w ciekawy i lekki sposób o poważnej chorobie, która jest bardziej tabu niż upośledzenie umysłowe, gwałt czy śmierć. Nikt nie lubi rozmawiać o wariatach i/lub z wariatami. Niby są, ale tak jakby ich nie było. Depresja? Manie? Problemy ze sobą? Wymyślasz sobie, przesadzasz. Masz zły okres to wszystko. Bagatelizujemy problem, ponieważ nie jest widoczny, nie wybija się, a wariatami nazywamy babkę spod 3 która rozmawia z kotami. A choroba psychiczna to nie marginalny problem szczególnie w naszych czasach. Matthew Quick pokazał jak wygląda choroba z punktu widzenia zarówno chorego jak i jego otoczenia. Dlatego też Poradnik pozytywnego myślenia naprawdę jest poradnikiem pozytywnego myślenia. Myślmy pozytywnie. Może i na nas czeka happy end (często nie taki jakiego oczekujemy)?

Poradnik pozytywnego myślenia,  Matthew Quick, wydawnictwo Otwarte, 2013


Za książkę dziękuję wydawnictwu Otwarte.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Życie na później Marta Rivera De La Cruz




Victoria Solano przyjeżdża z Nowego Jorku do Madrytu na pogrzeb swojego przyjaciela ze studiów-  Jana. Bohaterka nie może w to uwierzyć. Kiedyś, przed laty byli oni nierozłączni. Wszyscy myśleli, że są parą, ukrywają swoje łóżkowe spotkania pod maską przyjaźni. Oni jednak przyjaźnili się naprawdę. Byli sobie bliscy, wiedzieli o sobie wszystko, zachowywali się jak małżeństwo. Chociaż z biegiem czasu trochę się od siebie oddalili, Jan spotkał "kobietę swojego życia", urodziła mu się córka, później poznał drugą "kobietę swojego życia". Victoria natomiast została żoną przystojnego i majętnego człowieka, żyła w Nowym Jorku jak pączek w maśle. Mimo wszystko tylko z Janem łączyło ją coś wyjątkowego. A Jana z nią.







Po przyjeździe do Madrytu Victoria nie może się pozbierać. Nie potrafi uwierzyć, że to wszystko się skończyło. Nieskora do okazywania uczuć i pchania się w czyjeś życie z butami zamierza zaraz po pogrzebie wyjechać z mężem do Ameryki. Wszystko się zmienia, gdy dostaje list, który Jan napisał kilka miesięcy przed śmiercią. Prosi ją w nim, aby Victoria zaopiekowała się jego rodziną. Aby pogodziła córkę z macochą i obdarzyła je miłością i zrozumieniem. Jak to tak?! Nie dość, że Jan nic jej nie powiedział o swojej chorobie, to jeszcze ma czelność prosić ją o pozostanie w Madrycie? Przecież ona ma już swoje życie i swój dom. Przyjaźń jest jednak ważniejsza i Victoria postanawia spróbować spełnić jego życzenie. W jaki sposób jej się to uda? Swój mały udział będzie miała w tym Greta Garbo...


Jak dla mnie, Życie na później to historia taka sobie. Ani dobra, ani zła. Niczym mnie nie zaskoczyła, a wątek z wielką Gretą jest dla mnie trochę naciągany. Jedyną nitką, która trzymała mnie przy książce był wątek przyjaźni Victorii i Jana, chociaż przeczuwałam, że będzie taki jakim był.
Samą książkę czyta się dość dobrze, narracja nie powala, ale też nie dobija. Myślę, że głównym problemem była ciągnąca się jak muchy w smole akcja. Gdyby była bardziej dynamiczna, to miałabym więcej radości z czytania książki. A tak... jakoś mi się to wszystko dłużyło, jak na nudnawym filmie w telewizji. Do książki raczej nie wrócę, wątpię też, że sięgnę po następne książki tej autorki.


Życie na później, Marta Rivera De La Cruz, Prószyński i S-ka, 2013