czwartek, 27 października 2011

KONKURS wydawnictwa Znak- WYRAŹ SWÓJ NASTRÓJ KOLOREM

Zachęceni bardzo pozytywnym odzewem ze strony młodzieży i szkół po akcji czytelniczej opartej na serii Jutro  postanowiliśmy przygotować kolejny projekt w oparciu o książkę, która w ciągu roku zrobiła furorę we Włoszech i 10 innych krajach - Biała jak mleko czerwona jak krew.

KONKURS - WYRAŹ SWÓJ NASTRÓJ KOLOREM
Przygotowaliśmy dla młodych konkurs w oparciu o ciekawy motyw pojawiający się w książce - patrzenia na świat przez kolory. Szczegóły konkursowe można obejrzeć tu:
KONKURS - WYRAŹ SWÓJ NASTRÓJ KOLOREM
Sam konkurs ruszy razem ze startem strony www.bialajakmleko.pl - 28 października 2011. Dodatkowo na stronie www.bialajakmleko.pl  będzie można dowiedzieć się w jakim kolorze jest nasz nastrój, a także poznać autora książki - Allesandro D'Avenię.

www.bialajakmleko.pl

piątek, 21 października 2011

Richard Evans, Stokrotki w śniegu - Opowieść wigilijna na miarę XXI wieku


Każdy z nas kojarzy zapewne „Opowieść wigilijną”. Dickens pokazał w niej przemianę skąpca i egoisty Ebenezera Scrooge'a pod wpływem duch Jakuba Marleya.

Richard Evans w książce „Stokrotki w śniegu” pokazał czytelnikom bardzo podobną historię.
Nic tak nie działa na człowieka, jak myśl o tym, że „to” może się NAM przytrafić.

Głównym bohaterem książki jest James Kier, bogaty, egoistyczny i okrutny przedsiębiorca. Nie zależy mu na niczym innym niż pieniądze. Dla pieniędzy jest gotów sprzedać najlepszego przyjaciela, wyrzucić uczciwego człowieka na bruk. Pewnie byłby potworem do śmierci, gdyby nie błąd w druku w pewnej gazecie. Umiera James Kier, kierowca autobusu. Dziennikarz przez niedopatrzenie pisze artykuł o śmierci znanego potentata nieruchomości uśmiercając tym samym głównego bohatera. W normalnych warunkach dziennikarzyna skończyłby na bruku, a gazeta byłaby pozwana do sądu. Zdarza się jednak coś, co sprawia, że myśl o słodkiej zemście na dziennikarzu schodzi na dalszy plan.

Internet ma to do siebie, że pozostając anonimowym można napisać wszystko i na każdy temat. Po otworzeniu artykułu o swojej śmierci James spogląda na komentarze i zamiera. Wszyscy go nienawidzą i cieszą się z jego śmierci. Byli współpracownicy, bliscy znajomi, płotki, którym w przyszłości przedsiębiorca rzucał kłody pod nogi. Wszyscy, oprócz jednej osoby: prawie byłej żony. To, co zobaczył bohater tak nim wstrząsa, że zaczyna zastanawiać się nad własnym życiem dochodząc do jednego wniosku: cały świat go nienawidzi. Czy jest szansa, że James odkupi swoje winy? Oczywiście, że tak. W końcu na tym polega magia przemiany. Pytanie tylko: ile to będzie kosztować.

Stokrotki w śniegu to naprawdę bardzo dobra książka. Nie ma sensu owijać w bawełnę, aby wyznać to na końcu. Evans ma talent, nie tylko pisarski. Jego dar polega na tym, że potrafi poruszyć w człowieku te struny, które, jak sądzimy, nigdy nie drgną. Autor nie sili się na słodkie hollywoodzkie sceny żalu i miłości. Przedstawia świat i życie takimi, jakimi są. Złymi, brutalnymi. Pokazuje też jednak, jak wiele zależy od nas samych. Jeśli spotka nas coś, co poruszy właściwą struną, możemy się zmienić. Może zabrzmi to trochę ckliwie, ale Evans pokazuje, że każdy człowiek, niezależnie od tego co zrobił, zasługuje na drugą szansę, a także to, że każda Bestia ma swoją Piękną i różę, która odmierza czas, który nam pozostał.

Jeśli uważacie, że nie macie sobie nic do zarzucenia, zastanówcie się, co Wy na miejscu Jamesa przeczytalibyście w komentarzach pod artykułem o Waszej śmierci. Może warto od czasu do czasu zrobić coś dobrego aby nie żałować, jak bohater „Opowieści wigilijnej”?

10/10

Richard Evans, Stokrotki w śniegu, Znak, 2011

recenzja opublikowana na kobieta20.pl

piątek, 14 października 2011

Kreatywny Klub Dyskusyjny #8: My i czytanie

 Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy aby zajrzeć na KKD. Zajrzałam i zobaczyłam świetną ankietkę, więc postanowiłam wypełnić :)


 1) Gdzie najchętniej czytacie - czy macie swoje ulubione miejsca, w których czytanie smakuje najlepiej?
Najlepiej czyta mi się... w wannie. Nie ma to jak godzina odprężenia w ciepłej wodzie z kolejną książką. Wiem, że komuś może to wydać się dziwne, ale właśnie w wodzie czyta mi się najlepiej. W wodzie albo w łóżku. Inaczej nie potrafię. Czytanie na siedząco jest ponad moje siły :)

2) Jak wiele czasu poświęcacie książkom? Czy czytacie tylko do poduszki, tylko do kawy czy może zawsze i wszędzie, kiedy tylko się da?
Czytam zawsze wieczorami oraz... że tak to nazwę... na tronie. Zawsze mam w łazience minimum jedną książkę.  Żałuję bardzo, ale czytanie w autobusie nie jest wskazane dla mojego żołądka ;( Kiedyś czytałam też w ciągu dnia, ale odkąd pracuję, odpadły mi dodatkowe godziny choćby między zajęciami na uniwerku.
3) Czy macie jakieś książkowe nawyki? Odprawiacie szczególne rytuały przed przystąpieniem do lektury?
Skojarzyło mi się to z Dniem Świra. Chyba nic takiego nie mam. Chociaż... w domu rodziców ZAWSZE robię sobie herbatkę do łóżka. W swoim mieszkaniu raczej nic takiego nie zauważyłam (może przez to łazienkowe czytanie)
4) Jak oznaczacie stronę, na której skończyliście lekturę? Zaginacie rogi? A może odkładacie książkę grzbietem do góry? Używacie zakładek, papierków, długopisów i wszystkiego, co wpadnie w ręce?
Jeśli książka należy do mnie, wrednie zaginam rogi. Mi to nie przeszkadza, więc dlaczego nie? Jeśli książka jest pożyczona często wkładam kawałek czegoś co mi się nawinie. Zakładkę, kawałek gazety... cokolwiek.
5) Czy zdarza Wam się czytać kilka książek jednocześnie? Z jakiego powodu
Kiedyś tak. Jako przyszła pani rusycystka miałam w cholerę lektur do przeczytania, a ponieważ nie samymi obowiązkowymi książkami człowiek żyje to czytałam dwie jednocześnie: obowiązek i przyjemność.
6) Najczęściej kupujecie książki na własność czy wypożyczacie? Należycie do grona gromadzących zbiory czy nie zależy Wam na wypychaniu półek książkami?
To zależy. Kiedyś większość miałam z biblioteki. Teraz, recenzując, mam książki na zawsze. Jeśli coś mi się bardzo podobało to staram się zakupić książkę na allegro albo w tanich księgarniach. Należę do osób, które gromadzą.
I dodatkowo, bo sprawa bardzo ciekawa:
7) Czy chcielibyście, aby w autobusach pojawiały się specjalne oznaczenia Ustąp miejsca czytającemu?

Jest mi to bez różnicy, bo, jak pisałam wcześniej, nie potrafię czytać w autobusie.

środa, 5 października 2011

Ja anielica, Katarzyna Berenika Miszczuk - Diabelska śmiertelniczka w świecie aniołów


„Ja, Wiktoria Biankowska, obiecuję wieść przykładne życie na Ziemi i już nigdy nie pomagać diabłom w ich niecnych sprawkach


To zobowiązanie Wiki jest prawie tak samo realne jak słowa Beletha: „Ja, diabeł Beleth, obiecuję nigdy więcej nie zawracać słowy śmiertelnikom i nie nastawać na życie ich chłopaków. Szybciej Kleopatra przestanie kupować buty, a Azazel śnić o podbiciu Piekła.

Witamy ponownie. Po szczęśliwym zakończeniu „Ja, diablica” Wiktoria wiedzie spokojny żywot z Piotrkiem. Jest im ze sobą jak w niebie, (nie)stety nie na długo. Beleth nie może żyć bez swojej ukochanej. Wcale się mu nie dziwię. Wiktoria jest jedyna i wyjątkowa. Nie tylko dzięki swojej Iskrze ale również dzięki swojemu podejściu do świata i życia. Beleth jednak nie może opuścić Wiktorii nie tylko z powodu uczucia które ich łączy.

Dzięki na pozór niewinnemu podstępowi Wiktoria przypomina sobie wszystkie dobre i złe chwile. Niedługo potem spotyka się z Belethem i dowiaduje się, dlaczego dążył do spotkania z nią. Beleth marzy o skrzydłach które utracił. Tylko dzięki nim będzie mógł wrócić do Nieba. Diabeł w Niebie? Po cóż mu to? Nie będę Wam psuła lektury.

W książce spotkamy wszystkich bohaterów poprzedniej części: Wiki, Azazela, Beletha, Kleopatrę i Piotra, a także kilku nowych, wśród których na chwilę uwagi zasługuje Gabriel, który, pomimo, że żyje w świecie bardzo odległym od Piekła, na wiele wspólnego z Luckiem. Myślę, że mogli by się nawet zaprzyjaźnić.

Kto myśli, że kłopoty Wiktorii są związane tylko z ponownym pojawieniem się diabełków jest w błędzie. W tej części duży wpływ na akcję książki będzie mieć pewien anioł… Moroni. Co zaserwują nam tym razem bohaterowie? Przekonajcie się sami. Warto.

Nie rozumiem wprawdzie pewnych decyzji głównej bohaterki, no ale cóż… to jej życie. Ja w kilku momentach wybrałabym inaczej.

„Ja, anielica” nie jest strzałem w dziesiątkę, ale na dziewiątkę z plusem zasługuje na pewno. Wiadomo, pierwsza część serii w większości przypadków jest najlepsza. Autorka po raz kolejny udowodniła jednak, że pisać potrafi i ma pomysł na książkę. Nie jest to może dzieło na miarę Mickiewicza, ale kto powiedział, że tylko wielka literatura musi być fajna? Katarzyna Berenika Miszczuk oficjalnie trafia na listę moich ulubionych autorów.

09/10
Ja anielica,  Katarzyna Berenika Miszczuk, WAB, 2011

recenzja opublikowana na kobieta20.pl

wtorek, 4 października 2011

Ja diablica, Katarzyna Berenika Miszczuk - Witamy w Los Diablos


Dwa światy jedna miłość. Czy to możliwe? A i owszem. Jeśli posiadasz iskrę bożą wszystko jest w zasięgu Twoich rąk.

 
Ja, Wiktoria Biankowska ( zwana dalej Potępioną ),
zgadzam się przez kolejne 66 lat służyć Lucyferowi
i całej Niższej Arkadii na stanowisku Diablicy
.”

Nie będę owijać w bawełnę. „Ja, diablica” Katarzyny Bereniki Miszczuk to chyba jedna z najfajniejszych polskich współczesnych powieści jaką do tej pory czytałam.

Bohaterowie? W rolach głównych: Piękna Wiktoria, ciapowaty, ale podobno przystojny, śmiertelnik Piotr i bosko (wróć, diabelnie) seksowny Beleth, Lucyfer, bezpłciowa (dosłownie) Śmierć, egoistyczna Kleopatra i Azazel z przerośniętym ego bez którego połowa rzeczy w Piekle by się nie wydarzyła. W pozostałych rolach, czyli kto zamieszkuje piekiełko: Napoleon, Marylin Monroe, Elvis Presley, caryca Katarzyna II, król Artur, Jim Morrison, Kurt Cobain i inni.
Miejsce akcji: dość ponure miasto Warszawa oraz piękna i malownicza Niższa Arkadia zwana potocznie Piekłem.

Ciekawie, prawda? Mi też się spodobało. Od pierwszej strony co zdarza się niezwykle rzadko. Książka „Ja, diablica” opowiada o losach Wiki, która zginęła w dziwnych okolicznościach i trafiła do piekła zostając etatową Diablicą. Teoretycznie do jej zadań ma należeć rekrutowanie dusz, w praktyce Wiktoria dużo się nie napracuje. O wiele więcej czasu zajmie jej zgłębianie tajemnicy swojej śmierci, usiłowanie zdobycia miłości swojego życia Piotra i wpadanie w tarapaty z Belethem i Azazelem. Sam proces zostania Diablicą też jest trochę tajemniczy, bowiem okazuje się, że Wiktoria zginąć nie miała, a ponieważ posiada tak zwaną iskrę bożą, nie powinna, dla bezpieczeństwa własnego i innych, dostać również mocy Diablicy. Co się stało? Nie zdradzę już ani jednej informacji. Ta książka jest zbyt fajna, aby robić spoilery, a każde kolejne zdanie potraktowałabym osobiście jako psucie naprawę dobrej zabawy.

Katarzynę Berenikę Miszczuk od większości polskich współczesnych pisarzy odróżnia jedno. Dziewczyna naprawdę potrafi pisać i ma pomysły. Nie dopisuje kolejnych zdań na siłę starając się wyrobić określoną objętość, nie wciska czytelnikowi ckliwych historii rodem z romansideł. Jej styl jest świeży i wciągający. Bohaterowie nie są jedynie kalkami z innych książek lub seriali. Ona wymyśliła wszystko naprawdę. Od bohaterów, których wielu pisarzy może jej zazdrościć, aż po mechanizmy rządzące w Niższej Arkadii. Brakowało mi tylko jednego. Dodatkowych 252 stron, co dałoby 666 diabelsko interesujących stronic.

Dla mnie „Ja, diablica” to strzał w dziesiątkę. Gdyby tylko było więcej takich książek…

10/10

Ja diablica, Katarzyna Berenika Miszczuk, Wab, 2010

recenzja opublikowana na kobieta20.pl