„Ja, Wiktoria Biankowska, obiecuję wieść przykładne życie na Ziemi i już nigdy nie pomagać diabłom w ich niecnych sprawkach
To zobowiązanie Wiki jest prawie tak samo realne jak słowa Beletha: „Ja, diabeł Beleth, obiecuję nigdy więcej nie zawracać słowy śmiertelnikom i nie nastawać na życie ich chłopaków. Szybciej Kleopatra przestanie kupować buty, a Azazel śnić o podbiciu Piekła.
Witamy ponownie. Po szczęśliwym zakończeniu „Ja, diablica” Wiktoria wiedzie spokojny żywot z Piotrkiem. Jest im ze sobą jak w niebie, (nie)stety nie na długo. Beleth nie może żyć bez swojej ukochanej. Wcale się mu nie dziwię. Wiktoria jest jedyna i wyjątkowa. Nie tylko dzięki swojej Iskrze ale również dzięki swojemu podejściu do świata i życia. Beleth jednak nie może opuścić Wiktorii nie tylko z powodu uczucia które ich łączy.
Dzięki na pozór niewinnemu podstępowi Wiktoria przypomina sobie wszystkie dobre i złe chwile. Niedługo potem spotyka się z Belethem i dowiaduje się, dlaczego dążył do spotkania z nią. Beleth marzy o skrzydłach które utracił. Tylko dzięki nim będzie mógł wrócić do Nieba. Diabeł w Niebie? Po cóż mu to? Nie będę Wam psuła lektury.
W książce spotkamy wszystkich bohaterów poprzedniej części: Wiki, Azazela, Beletha, Kleopatrę i Piotra, a także kilku nowych, wśród których na chwilę uwagi zasługuje Gabriel, który, pomimo, że żyje w świecie bardzo odległym od Piekła, na wiele wspólnego z Luckiem. Myślę, że mogli by się nawet zaprzyjaźnić.
Kto myśli, że kłopoty Wiktorii są związane tylko z ponownym pojawieniem się diabełków jest w błędzie. W tej części duży wpływ na akcję książki będzie mieć pewien anioł… Moroni. Co zaserwują nam tym razem bohaterowie? Przekonajcie się sami. Warto.
Nie rozumiem wprawdzie pewnych decyzji głównej bohaterki, no ale cóż… to jej życie. Ja w kilku momentach wybrałabym inaczej.
„Ja, anielica” nie jest strzałem w dziesiątkę, ale na dziewiątkę z plusem zasługuje na pewno. Wiadomo, pierwsza część serii w większości przypadków jest najlepsza. Autorka po raz kolejny udowodniła jednak, że pisać potrafi i ma pomysł na książkę. Nie jest to może dzieło na miarę Mickiewicza, ale kto powiedział, że tylko wielka literatura musi być fajna? Katarzyna Berenika Miszczuk oficjalnie trafia na listę moich ulubionych autorów.
09/10
Ja anielica, Katarzyna Berenika Miszczuk, WAB, 2011
Czytałam 'Ja diablica', ubawiłam się świetnie przy tej lekturze:) Po dalszą część przygód Wiktorii sięgnę na pewno.
OdpowiedzUsuńnie wiem ,czemu ,ale jakoś nie mogę przekonać się do tej serii..
OdpowiedzUsuńOjej, tylko mnie jeszcze bardziej zachęciłaś do przeczytania. Poluję na "Anielicę" w jakiejś rozsądnej cenie. "Diablica" podobała mi się bardzo ;)
OdpowiedzUsuń