niedziela, 13 listopada 2011

Demony Leningradu - Adam Przechrzta

My, z wojennoj razwedki…

Nie będę ukrywać. Byłam, jestem i zapewne jeszcze długo będę zachwycona książką „Demony Leningradu” Adama Przechrzty.
Leningrad ’42. Wojna niemiecko-radziecka zbiera żniwa nie tylko na polu walki. Jak to zwykle bywa, najbardziej obrywają ci, którzy nie są niczemu winni- zwykli mieszkańcy miast. W Leningradzie głód, smród, ubóstwo. Każdy radzi sobie jak tylko może. Ulice ściele trup, a ludzie ratują się przed śmiercią jak tylko mogą- często wódką i gulaszem z „ludziny”.  Wprawdzie kanibalizm jest zakazany, ale nawet oficerowie NKWD nie mają lekko. Każdy orze jak może.

Do miasta przybywa major GRU - Razumowski. Ma za zadanie odnaleźć i zlikwidować przywódcę sekty antropofagów, grupy kanibali, którzy znani są jako Doskonali. Nie imają się ich kule, nie zabija ich mróz. Nikt nie wie, jak wyglądają. Sytuację pogarsza fakt, że oprócz demonicznego Breii, wynikiem śledztwa jest zainteresowany sam Stalin. Czy Razumowski i jego wojennaja razwiedka rozwiążą sprawę zanim Stalin straci cierpliwość? Gdyby i tego było mało, major GRU musi toczyć nieustanną walkę z NKWD. Na szczęście po swojej stronie ma wiernych jak sabaki ludzi, którzy dla niego są w stanie zrobić wszystko.

Książka dzieli się tak de facto na dwie części. Tę, w której akcja dzieje się na ulicach Leningradu i tę, gdzie major Razumowski przenosi się do Moskwy. I tu i tu nie zabraknie głównym bohaterom przygód i problemów. Czy ktoś wyjdzie z tego cało? To nie romansidło. Tu nie ma miejsca na happy end, piękny zachód słońca i parę kochanków trzymającą się za ręce. Tu trzeba walczyć i przetrwać lub zginąć. A sytuacji do zejścia z tego świata będzie naprawdę wiele.

Chętnie zdradziłabym więcej o treści książki, ale boję się, że każdy opisany przeze mnie fragment będzie spoilerem, a tego bym nie chciała, bowiem „Demony Leningradu” zasługują na to, aby móc zaskakiwać czytelnika cały czas. Aby was zachęcić, powiem tak: będzie miłość i śmierć, nienawiść i przyjaźń i jakiej wielu z nas marzy. Będzie Rosja taką, jaką znamy z historii i taka, o jakiej pewnie nawet Stalinowi się nie śniło. Do tego cięty język, intrygi i ciekawe zwroty akcji. Prawdziwa gratka dla wielbicieli Hansa Klossa i Stirlitza, bo o takim majorze jak Razumowski powinni kręcić filmy. I byłyby to naprawdę dobre filmy.

„Demony Leningradu” trzymają w napięciu od początku do końca. Autorowi należą się brawa za kreację postaci, tło historyczne i za całokształt atmosfery Rosji. Gdyby ktoś dał mi do przeczytania książkę zaklejając przedtem nazwisko autora, w życiu bym się nie zorientowała, że tak wspaniale osadzona w rosyjskich [radzieckich] realiach książka wyszła spod pióra Polaka.

10/10

Adam Przechrzta, Demony Leningradu, Fabryka Słów, 2011

Recenzja opublikowana na kobieta20.pl

2 komentarze:

  1. Przeczytałabym gdyby nie to, że w całej książce chodzi o schwytanie jakiejś tam sekty. Trąci komizmem wręcz. Ludzie umierają i głodują, a tu się sekta tworzy?

    OdpowiedzUsuń
  2. @zaczytana-w-chmurach: nie jakaś tam sekta, tylko sekta kanibali, którzy wierzą, że dzięki.... no widzisz i zdradziłabym tajemnicę. Trzeba przeczytać i dochodzić do wszystkiego razem z głównym bohaterem :)

    OdpowiedzUsuń