Choć Toskania wydaje się być rajem na ziemi, życie tam nie zawsze jest bajką.
O Włoszech i Włochach książek napisano już wiele. Praktycznie każda z łatwością przenosi czytelnika w malownicze zakątki południa Europy. Jak od dawna wiadomo, najtrudniejsze są historie pisane przez samo życie. Taką historię przedstawia nam Marlena de Blasi w swojej najnowszej książce „Lavinia i jej córki. Toskańska opowieść”.
Główną bohaterkę i autorkę zarazem poznajemy, gdy przeprowadza się z mężem Wenicjaninem Fernandem do malowniczej Toskanii. Wielkimi krokami zbliża się termin oddania książki, której napisania podjęła się bohaterka. Niestety, włoskie życie sprawia, że Marlena nie może się skupić. Czuje się zagubiona, więc postanawia przeprowadzić się na jakiś czas do opuszczonej chatki znajomego, aby móc całkowicie się skupić. Nie przypuszcza, że ta przeprowadzka zmieni na zawsze jej życie.
Pewnego dnia, podczas jednej ze swoich wypraw poznaje Lavinię, 80-letnią kobietę, o której słyszała wiele opowieści. Jest nią zauroczona i coś ją do niej przyciąga, lecz Lavinia odtrąca przybyszkę. Na szczęście Marlena nie zostaje odrzucona przez córki Lavinii- w innym wypadku ta książka by nie powstała.
Marlena de Blasi przekazała czytelnikom historię, której streszczać się nie powinno, nie wiem nawet, czy się da to zrobić. Perypetie rodziny Lavinii są śmieszne, wzruszające i straszne zarazem. Poznając historię starej, trochę zgorzkniałej kobiety, poznajemy także ją samą. Lavinia, która na początku nie wzbudza pozytywnych uczuć, dzięki swojej opowieści staje się z dnia na dzień bardziej ludzka. Zaczynamy ją rozumieć i lubić, tak samo jak zaczęła ją rozumieć i lubić sama de Blasi. Pod koniec książki zaczęłam nawet zastanawiać się, czy nie chciałabym się zaprzyjaźnić ze staruszką.
O trudach życia, wojnach, rozstaniach i śmierci może nam opowiedzieć każdy starszy mieszkaniec dowolnego kraju. Wszędzie znajdziemy odpowiedniki Lavinii- nawet w swoim mieście. I każda z takich opowieści zasługuje na wysłuchanie i opisanie tak samo, jak historia Włoszki. Tylko nie każdy potrafiłby tak opisać taką historię, jak autorka książki. Neutralnie i uczuciowo zarazem. Z pokorą i ciekawie.
Chociaż w Toskańskiej opowieści jest wiele smutnych momentów, a historia nie jest cukierkowa i słodka, wspominam ją ciepło, tak samo jak ciepło będę wspominać wszystkich bohaterów tej opowieści- a jest ich naprawdę wielu. Większość książek o włoskiej krainie jest wesoła, kolorowa- aż chce się tam jechać, kupić pierwszy z brzegu dom i zamieszkać. Nie tym razem. Ta książka, pisana przez samo życie, nie będzie nas do tego zachęcać. Przekonacie się, że raj dla jednych, jest piekłem dla drugich. Że to, co kochamy, możemy także nienawidzić. Że nawet nic nie znaczące na pierwszy rzut oka wydarzenia mogą zmienić całe nasze życie. Że tylko słuchając- zrozumiemy. Książka jest idealna na samotny i cichy wieczór, podczas którego będziemy mogli odpowiednio się nastroić, przenieść do Toskanii i wysłuchać historii o życiu.
08/10
Lavinia i jej córki. Toskańska opowieść, Marlena de Blasi, Wydawnictwo Literackie, 2011
recenzja książki opublikowana na dlalejdis.pl
Czytałam dwie książki tej autorki. Książki przez nią napisane są idealne do zrelaksowania się i odpłynięcia daleko od swojego życia i problemów. Ponadto patrząc na widok za oknem (zaspy śniegu) z chęcią przeniosę się do gorącej Toskanii ;)
OdpowiedzUsuńJa z kolei czytałam jedną powieść Marleny i była całkiem przyzwoita, poluję od pewnego czasu na inne, ale nie mogę jakoś trafić ;P
OdpowiedzUsuń