środa, 1 lutego 2012

Skóra w której żyję 2011




Skóra, w której żyję... bardzo ciężko napisać jakąś sensowną recenzję tego filmu. Chociaż obejrzałam go już jakiś czas temu nie miałam pojęcia, co mogę o nim napisać aby nie napisać za mało, ale przede wszystkim aby nie napisać za dużo.

Zacznijmy więc od początku. Scenarzystą i reżyserem filmu Skóra w której żyję jest Pedro Almodóvar, który jest twórcą między innymi filmów Wszystko o mojej matce, Porozmawiaj z nią, Złe wychowanie oraz Przerwane objęcia. Jest więc szansa, że z którymś z jego filmów zetknęliście się już wcześniej. A film, o którym mam zamiar napisać? Powstał on na podstawie książki Tarantula Thierry'ego Jonqueta. Ale do rzeczy...


Głównym bohaterem filmu jest Robert grany przez  Antonio Banderas'a. Jest on wybitnym chirurgiem, który w swej pięknej willi prowadzi badania nad skórą doskonałą. Badania te prowadzi na Verze Elena Anaya która jest więźniem w jego domu. Na pierwszy rzut oka niczego jej nie brakuje, poza tym, że nie może opuszczać swojego pokoju oraz tym, że musi całą dobę nosić specjalny kombinezon. Skąd u doktora Roberta wziął się pomysł badań nad sztuczną, doskonałą skórą? Dawno temu jego żona uległa poważnym poparzeniom w wypadku i gdy zobaczyła jak wygląda popełniła samobójstwo.Robert ma obsesję i nie cofnie się przed niczym, aby stworzyć powłokę odporną na ogień. Skądś trzeba jednak mieć ochotnika do eksperymentów. Kim jest Vera i skąd wzięła się w jego domu? Obejrzyjcie...

Film moim zdaniem jest przeznaczony dla osób tylko o mocnych nerwach bowiem zagnieżdża się w mózgu oglądającego na długie tygodnie. Gdy widz dowiaduje się kim jest naprawę Vera jego mózg zaczyna szaleć: od szoku poprzez ciekawość aż do odrazy. Reżyser filmu zafundował ludziom przerażającą podróż do umysłu szalonego lekarza. Pokazał co może się dziać w niewyróżniającym się cichym domu- do jakiego dramatu może dochodzić zaraz za naszym płotem.

Na uwagę zasługują również pierwszorzędni aktorzy. Banderas zagrał po prostu fenomenalnie. Elenie również nie można niczego zarzucić. Dzięki ich talentowi oglądając film siedziałam wciśnięta w fotel. Najpierw z ciekawości, kim jest główna bohaterka i jak trafiła do domu lekarza, później z obrzydzenia na myśl o tym, do czego może posunąć się pochłonięty przez obsesję człowiek, a na końcu zastanawiając się, czy naturę da się oszukać i czy można na chorym związku zbudować coś trwałego. Chwilami zastanawiałam się, czy głównych bohaterów już wiąże syndrom sztokholmski, czy jednak jeszcze nie.

Wiem, że streszczenie filmu mało ukazuje, ale boję się, że każde kolejne zdanie może Wam zepsuć wspaniały seans. A do tego dopuścić nie mogę. Tak więc najszybciej jak się da obejrzyjcie Skórę w której żyję...

5 komentarzy:

  1. Hm nie ogladałam tego filmu. Zapowiada sie intrygująco.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla widzów o mocnych nerwach? To znaczy, że nie dla mnie ;) Choć chętnie bym obejrzała.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Film obejrzałam przez przypadek. Nie żałuję czasu, który poświęciłam siedząc przed ekranem. Ciężko pisać recenzję, żeby nie odebrać smaku innym, którzy jeszcze nie mieli okazji zapoznać się z tym dziełem.

    OdpowiedzUsuń