piątek, 27 kwietnia 2012

Jeden dzień David Nicholls

Tak się przyjęło, że historie miłosne mają być słodkie, wręcz cukierkowe, miłe dla oka i zawsze kończące się "happyendem". Tylko, czy miłość zawsze jest słodka, łatwa i usłana różami? Niestety nie.
Jeden dzień Davida Nichollsa jest, moim zdaniem, prawdziwą historią miłosną. Trudną, dziwną i niełatwą. Prawdziwą, taką, która każdemu może się przytrafić.

Głównych bohaterów, Emmę i Dextera poznajemy w dzień ukończenia szkoły - 15 lipca 1988 r. Bardzo przypominają bohaterów Love story. Dzieli ich wszystko: podejście do życia, pochodzenie. Emma pochodzi z robotniczej rodziny, jest zakompleksioną dziewczyną, które ma wielkie ambicje i pragnie zmienić świat. Dexter to playboy. Pochodzi z dobrej i bogatej rodziny, jego jedynym zmartwieniem jest to, w czyim łóżku obudzi się następnego dnia. Nie ma planów na przyszłość, chce się bawić. Chociaż tych dwoje dzieli praktycznie wszystko, coś zaczyna iskrzyć. Być może dlatego, że przeciwieństwa się przyciągają. Po spędzone razem nocy każde z nich idzie w swoją stronę, lecz pamiętny 15 lipca będzie dla nich zawsze dniem magicznym. 

Czy 15go lipca narodziła się między nimi miłość czy przyjaźń, tego nie jestem w stanie pojąć. Coś się jednak narodziło. Coś, co sprawiło, że zawsze o sobie myśleli niezależnie od tego co robili i z kim byli. Emma, jako romantyczka przeżywała to uczucie głęboko. Myślała, pisała, może nawet marzyła. Dexter, jako prawdziwy mężczyzna, wychodził chyba z założenia, że ona zawsze będzie. I o dziwo zawsze była- jeśli nie w sensie dosłownym, to myślami. 


Jak to w miłosnych historiach bywa, ten "jeden dzień" sprawił, że w końcu spotkali się na zawsze. Jak do tego doszło i jak skończyła się historia miłosna na miarę Love story? 


Książka Davida Nichollsa jest ciepła i zapada w pamięć, chociaż muszę się przyznać, że początkowo miałam z nią problemy. Nie potrafiłam się w nią wgryźć, złapać kontaktu z bohaterami. Nie rozumiałam ich zachowania. Ok, pójść z kimś do łóżka po kilku chwilach znajomości- niech będzie, mogę zrozumieć. Ale cały ciąg dalszy? Czy naprawdę po jednej nocy można naprawdę pokochać? I kochać pomimo tego, że ktoś, na pierwszy rzut oka, ma w głębokim poważaniu nasze uczucia? Z drugiej strony jest zachowanie Dextera. Jak można być takim egoistą i bucem? Jezuśku! Czy on potrafił spojrzeć na siebie w lustrze? Będąc jednak na 50tej, 100, 200 stronie powoli zaczynałam rozumieć. To jest właśnie trudna miłość. O ile zachowanie Dextera dalej mnie wkurzało, to potrafiłam już zrozumieć Emmę. W końcu miłość nie wybiera, nie oszukujmy się. 

Ale 20 lat? No cóż. To właśnie miłość, to właśnie życie. 


Gorąco polecam, szczególnie tym, którzy uważają, że miłości nie ma, tym, którzy myślą, że to ich związek jest skomplikowany- aby podnieść ich na duchu. Tym, którzy są w szczęśliwym związku, aby docenili to, co mają. 


08/10

 Jeden dzień, David Nicholls, Świat książki, 2011
 

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu

wtorek, 24 kwietnia 2012

Elizabeth Taylor. Dama, kochanka, legenda Bret David

Czy sensacyjna nowa biografia Bavida Breta naprawdę jest tak sensacyjna jak zapowiada wydawnictwo?


Każdy, kto lubuje się w sensacjach rodem z portalu z psiakiem w nazwie będzie zachwycony. Ci, który oczekiwali biografii gwiazdy, dzięki której poznają lepiej aktorkę mogą być trochę zawiedzeni.

Nie jestem fanką Elizabeth Taylor. Widziałam ze dwa, trzy filmy z jej udziałem, podobały mi się, a ją samą zawsze uważałam za jedną z najseksowniejszych aktorek. Sięgając po książkę myślałam, że dowiem się czegoś o jej życiu i pracy, o tym, czym się w życiu kierowała, jak żyła.

Co znajdziemy w książce? Każdy, kto zdecyduje się ją przeczytać, będzie na 100% zaskoczony, bowiem autor przedstawia nam historię pełną pikanterii i skandali, których nie powstydziłyby się najgorętsze współczesne aktorki.

Życie Elizabeth nie było łatwe. Jej matką była niespełnioną aktorką, a ojcem zagorzały homoseksualista. Jakimś cudem z ich związku zrodziła się sławna Elizabeth. Od dzieciństwa była „skazana” na sukces. Skazana, ponieważ jej matką ją na niego skazała. Była w stanie zrobić wszystko, aby jej córka została zauważona.

Autor książki podąża śladami Elizabeth od samego początku jej kariery, aż do samego końca. Według jego relacji role, która dostawała aktorka były dawane za coś lub z litości zamiast z powodu talentu czy charyzmy. Część z nich załatwiła jej matka, później jakoś już poszło. Życie prywatne aktorki nie było lepsze. Jeśli dobrze policzyłam i nie pogubiłam się w książce, to aktorka wychodziła za mąż osiem razy, z czego dwa razy za tego samego faceta. Aktorka była w kółku lesbijek, a w nocy ogrzewali ją przyjaciele – homoseksualiści. Nie wiem, dlaczego, ale miałam wrażenie, że orientacja seksualna osób, z którymi znała się Elizabeth miała dla biografa duże znaczenie, ponieważ bardzo często o tym wspomina. Po co? Pojęcia nie mam, bo skoro wtedy ludzie nie ukrywali się ze swoją seksualnością i mieli gdzieś to, co ludzie powiedzą, to jakie znaczenie ma to w dzisiejszych czasach? Czytając książkę miałam wrażenie, że przez całe życie aktorki prześlizgiwali się sami homoseksualiści i mężczyźni z dużymi problemami. Każdy jej film był połączony z jakimś skandalem, a żaden związek nie był szczęśliwy.

No cóż. Trochę dziwnie się czułam czytając „Damę, kochankę, legendę”. Spodziewałam się czegoś innego. Informacje tego typu nadają się bardziej na serwisy plotkarskie niż na książkę o jednej ze sławniejszych aktorek naszej ery. Bo chociaż ja wielu filmów z Elizabeth nie znam, to doskonale zdaję sobie sprawę, że była ona uwielbiane przez wielu ludzi, miała rzesze fanów. A to, czy jej przyjacielem był hetero czy homoseksualista nie ma znaczenia.

Jest to chyba pierwsza książka, której nie potrafię postawić oceny x/10 bo z jednej strony autor napracował się nad zdobyciem tych wszystkich informacji, książka nie jest napisana źle i wciąga, a z drugiej strony, jak napisałam wcześniej, spodziewałam się czegoś innego. Innego spojrzenia, innych refleksji. Co innego, gdyby tytuł książki brzmiał „Elizabeth Taylor i jej sypialnia”. Książka jest ciekawa jako książka, natomiast fani aktorki mogą czuć się zawiedzeni i zniesmaczeni. Stąd moje wątpliwości, a więc i brak oceny, nie chcę bowiem skrzywdzić publikacji nie wiedząc do końca, co o niej sądzę.

 Elizabeth Taylor. Dama kochanka legenda, Bret David, Prószyński, 2012

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa

środa, 11 kwietnia 2012

Dwaj łakomi Włosi Antonio Carluccio, Gennaro Contaldo

Życie rodzinne we Włoszech nie wygląda już  tak, jak kiedyś. Rodziny stały się mniej liczne i więcej matek podejmuje stałą pracę. W rezultacie rodzinne posiłki są krótsze i nie pozwalają już na długi odpoczynek. Do ich przygotowywania używa się półproduktów; mamy jednak nadzieję, że Włochy nigdy nie staną się ofiarą gotowych, mrożonych dań, tak popularnych w innych krajach. Kiedy obowiązki zawodowe zajmują kobietom coraz więcej czasu, coraz mniej z nich przekazuje kulinarną wiedzę swoim dzieciom. W rezultacie wiele młodych kobiet nie umie gotować (lub nie dba o to, by się tego nauczyć,  o zgrozo!).

Dobrych książek kucharskich nigdy za wiele. Szczególnie takich, które są pisane z prawdziwą miłością i pasją, a nie dla zarobienia paru groszy. Dwaj łakomi Włosi autorstwa Antonio Carluccio, Gennaro Contaldo jest właśnie taką perełką. Godne polecenia są nie tylko przepisy, ale również przepiękne zdjęcia wykonane przez Chrisa Terry.

Do rzeczy jednak.
Warto zacząć od interesującego wprowadzenia, z którego dowiemy się między innymi tego skąd autorzy książki się znają, dlaczego postanowili stworzyć książkę kucharską, o czym myśleli podczas przygotowywania pozycji, jak ich zdaniem zmienił się świat (fragment we wstępie). Ja dzięki wprowadzeniu doszłam do wniosku, że nie tylko Włochy się zmieniły. Polska również, ja też. Pamiętam, że gdy byłam dzieckiem bardziej celebrowano posiłki, wspólne jedzenie było czymś naturalnym. Dziś jem(y) w biegu, często poza domem, na wspólnych posiłkach spotykamy się od święta (nawet z najbliższą rodziną). Czas to zmienić. Może dania, które tu znajdziecie Wam w tym pomogą?

Czego możemy spróbować? Autorzy przygotowali dla czytelników sześć rozdziałów, a w każdym z nich coś, przemówi do nas przez żołądek do serca. Jesteście spragnieni przystawek? Takich prawdziwych, które przygotowują nas na pyszny obiad, a nie zapychają jeszcze przed głównym daniem... Jeśli tak, to może skusicie się na pieczone roladki z cukinii, sałatkę z prawdziwków, kasztany w maśle lub sałatkę z mozzarellą i pomidorami? Na pierwsze danie proponuję krem z pokrzywy, świeży makaron wstążki z białym winem i grzybami albo makaron linguine z małżami i krewetkami. Na danie główne barwenę w pomidorach, grillowany tuńczyk w smakowitej kruszonce lub kurczak z karczochami, cebulą, ziemniakami i rozmarynem. Miłośnikom sałatek i surówek polecam gulasz z papryki, pomidorów i cebuli, słupki z cukinii smażone w głębokim oleju oraz młode cebulki w słodko-kwaśnym sosie z octu balsamicznego (ja też inaczej sobie wyobrażałam sałatki i surówki). Pora na deser. Może ciasto karmelowo-pomarańczone, jabłka i truskawki z serem lub tyrolski strudel jabłkowy? Na koniec przekąski, bo przecież nie codziennie mamy czas na gotowanie wielkiego obiadu. Co powiecie na prawdziwą pizzę neapolitańską?

Na samą myśl o tych potrawach aż ślinka cieknie. Dzięki pięknym zdjęciom podczas wertowania książki czułam burczenie w brzuchu i gdybym tylko miała odpowiednie miejsce i środki od razu poleciałabym do sklepu po odpowiednie, naturalne, włoskie składniki. Nie wszystkie przepisy w książce są typu "makaron z małżami i krewetkami". Znajdziemy też tutaj dania dla statystycznego Kowalskiego, choćby kliseczki z kurczaka, omlet z bazylią, zupę z wiosennych warzyw i wieprzowiny. Dla smakoszy też coś się znajdzie. Jeśli ktoś ma ochotę na królika w marynacie z cytrusów czy koźlę w sosie jajeczno- cytrynowym to też nie będzie zawiedziony.

Niezależnie od naszych preferencji, zasobności portfela czy wyposażenia kuchni każdy, kto lubi kuchnię włoską będzie zachwycony. Nie tylko mnogością i różnorodnością przepisów lecz też sposobem ich przedstawienia. Czytając je miałam wrażenie, że dostałam maila od przyjaciółki albo dzwoni do mnie mama dyktując z miłością po kolei wszystkie czynności. Dwaj łakomi Włosi to książka interesująca, ciepła, pełna pasji i zaangażowania. Zajmie jedno z najlepszych miejsc w mojej przyszłej kuchni. Obiecuję.

10/10


Dwaj łakomi Włosi, Antonio Carluccio i Gennaro Contaldo, Muza, 2012

Recenzja opublikowana na stronie kobieta20.pl