niedziela, 8 lipca 2012

Za wszystko trzeba płacić Aleksandra Marinina


Wszystko co dobre kiedyś się kończy, a za swoje długi kiedyś trzeba zapłacić.
Po raz kolejny miałam przyjemność przeczytać świetny kryminał. Po raz kolejny dzięki Aleksandrze Marininej. Z jednej strony cieszę się, że kolejne książki tej autorki są tłumaczone na polski, z drugiej żałuję, że z takim opóźnieniem.  „Za wszystko trzeba płacić” to 11 książka Marininy, a pisarka napisała ich już 35. Mamy więc trochę do nadrobienia, ale na dobrą literaturę warto czekać…
Tym razem wszystko idzie nie tak. Anastazję nawiedza przeszłość w postaci Denisowa, mafioza, z którym policjantka współpracowała w jednej z wcześniejszych książek (a właściwie w dwóch).  Jakiś czas wcześniej poprosiła ona Denisowa o pomoc w rozwiązaniu jednego ze swoich śledztw- zginął wtedy jego pasierb i Nastia miała świadomość, że ma wielki dług u Denisowa. Nadeszła pora by go spłacić. Teraz to on potrzebuje jej pomocy w odnalezieniu zabójcy jego eks-kochanki…. ale od początku…

Pewien człowiek, Lebiedew, wynalazł preparat poprawiający w znacznym stopniu aktywność intelektualną. Po jego śmierci wszystkie papiery otrzymała jego żona, która postanowiła ułożyć sobie życie od nowa i wyjechać do Austrii. O tajnych notatkach marzy jednak para lekarzy- Aleksander Borodankow i jego żona Olga, którzy w swoim tajnym labolatorum prowadzą bezskuteczne próby odtworzenia preparatu wartego miliony. Ponieważ im się to nie udaje, Olga postanawia z pomocą swojego przyjaciela odzyskać papiery. Podczas próby ich przejęcia ginie nie tylko wdowa po Lebiediewie lecz również przypadkowa kobieta. To właśnie ona jest „główną postacią” książki. To ona jest punktem zapalnym całej historii. Okazuje się bowiem, że była to żona przyjaciela Denisowa, a jednocześnie jego była kochanka. Mafiozo obiecuje swojemu przyjacielowi pomoc w znalezieniu mordercy i postanawia zwrócić się w ten sprawie do Kamieńskiej.

Gdyby tylko pomoc Denisowowi była jedynym problemem pani major. Niestety. Jakby mało jej było kłopotów, zostaje oskarżona o granie na dwie strony, sama zaś podejrzewa o to Denisowa. Jak to rozegrać? Jak sprawić by wilk był syty, a owca cała?

Zakręcone? Będzie jeszcze bardziej, ale naprawdę warto przeczytać.  Za wszystko trzeba płacić to chyba najbardziej skomplikowana książka rosyjskiej autorki. Pełno w niej splotów przypadków oraz wypływających spraw z przeszłości. W książce występuje tylu bohaterów, że bardzo trudno się pogubić. Najciekawsze jest jednak to, że bohaterowie, którzy teoretycznie nie mają żadnego wpływu na głównych bohaterów jednym swoim słowem lub czynem potrafią zmienić całą fabułę.

W książce nie podobało mi się jedynie zakończenie. Po tak wspaniałej lekturze pełnej zwrotów akcji, wciągającej historii rozwiązanie wszystkich łamigłówek następuje pod sam koniec książki. Prawie wszytkich łamigłównek na raz. Jakby autorkę ktoś popędzał. Oprócz tej małej rysy, książka jest genialna.
Osobom, które nigdy nie czytały książek Aleksandry Marininej radzę zacząć od początku serii ponieważ, z racji tego, że to już 11 książka autorki dostępna w Polsce, czytelnik rozpoczynający przygodę z Kamieńską od tej pozycji może mieć problemy ze zrozumieniem różnych spraw. Autorka bowiem ciągnie niektóre wątki przez wiele tomów. I chwała jej za to, bo przynajmniej wiem, że Nastia jest postacią posiadającą historię.

Jednym słowem: polecam

 10/10
Aleksandra Marinina, Za wszystko trzeba płacić, WAB, 2012

recenzja opublikowana na kobieta20.pl

czwartek, 5 lipca 2012

T Wiktor Pielewin

Podobno Wiktor Pielewin to Ktoś. Przez duże K. Podobno pisarz bardzo dobry, poczytny i doceniany. Podobno, bo chociaż wiele książek z literatury rosyjskiej przeczytałam, to na Pielewina nigdy wcześniej się nie natknęłam


Przenieście się na chwilę do początku XX wieku i poznajcie hrabiego T. Chyba XX, bo tak naprawdę hrabia mógłby żyć w dowolnie wybranym okresie.
T wyrusza na poszukiwania Pustelni Optyńskiej. Ma jedna duże problemy z dotarciem do niej. Może gdyby wiedział czym ona jest i gdzie się znajduje, byłoby mu łatwiej?

Tylko takie opowiedzenie książki ma dla mnie sens (może tłumacząc jeszcze, że Pustelnia Optyńska pochodzi z książki Bracia Karamazow Dostojewskiego). Każda następna strona książki sprawia, że czujemy się jak Alicja w Krainie czarów, Thomas Anderson w Matrixie albo Jake Epping po przeniesieniu się do ’63 roku.

Nikt tak naprawdę nie wie, kim jest hrabia T. Nawet sam T. Coś mu podpowiada, że powinien wyruszyć do Pustelni, więc wyrusza. Jednak komuś kompletnie to nie odpowiada, więc pod różnymi postaciami postanawia go zabić. Co jakiś czas T spotyka „Boga”, który opowiada mu o sobie, o nim, o świecie- opowiada jednak tak, że zarówno główny bohater jak i czytelnik mają coraz większy mętlik w głowie. T niczym V może być każdym. Szlachetnym hrabią broniącym ludu, szarlatanem wyklętym przez cerkiew, mistrzem tajemniczej walki zwanej NZP, co oznacza niesprzeciwianie się złu przemocą. Może być bohaterem książki, gry… może być tym, kim chcecie, albo kim chce tajemniczy autor, a raczej autorzy. Bo okazuje się, że „Bóg” jest jednym z autorów, którzy na gorąco wymyślają kolejne stronnice historii T. Jeden odpowiada za erotyzm, inny za przygody, jeszcze inny za coś tam jeszcze. Ogólnie rzecz biorąc T jest zbiorem pomysłów grupy ludzi która nawet za sobą nie przepada.
[…]
Czy hrabia dowie się kim jest i dotrze do upragnionego miejsca? Sprawdźcie. Może nie zgubicie się w książce i nadążycie za bohaterem?

Ja chyba nie nadążyłam. Z Dostojewskim miałam do czynienia, z Tołstojem również, a miałam duży problem z połączeniem fantastyki z mistycyzmem, kultury popularnej ze stylizacją na stare dobre czasy. Zabierałam się do niej dwa razy, udało mi się przeczytać, ale z dużymi przerwami. Książka jest bardzo ciekawa, ale trzeba na nią poświęcić trochę czasu. Nie dlatego, że 400 stron, ale dlatego, że jest wymagająca.

Nie powiem, coś w Pielewinie jest. Autor ma bardzo interesujący styl, potrafi łączyć różne epoki nie nudząc przy tym czytelnika. Jest jednak pewien problem- trzeba wiedzieć, z czym to się je. Bez znajomości, choćby pobieżnej, literatury i kultury rosyjskiej można mieć problem.

Polecam wszystkim kochającym wyzwania.
 pozostawiam bez oceny

Wiktor Pielewin, T, WAB, 2012

recenzja opublikowana na kobieta20.pl

niedziela, 1 lipca 2012

Myszy i ludzie John Steinbeck


Jak mamę kocham, bardzo rzadko płaczę podczas czytania książek. Czasem zdarza mi się płakać ze śmiechu. Tym razem płakałam ze współczucia i poczucia bezsilności.

Kto zmusił mnie do płaczu? John Steinbeck, a dokładniej jego książka „Myszy i ludzie”. Tytuł bardzo znany. Znałam go i ja. Gdy czytałam Dallas ’63 po raz kolejny zetknęłam się z tym tajemniczym tytułem. Główny bohater książki- Jake Epping AKA George Amberson postanowił wystawić w szkole w której uczył sztukę na podstawie tej książki. A ja wtedy postanowiłam, że ją przeczytam. Przeczytałam i płakałam.
Książka „Myszy i ludzie” nie poraża objętością. To tylko 120 stron, ale śmiało mogę powiedzieć, że to jedne z najważniejszych stron mojego życia literackiego. Myszy i ludzie to opowieść o dwóch facetach, George’u Miltonie i Lennim Smallu wędrujących po świecie w poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi. Lennie i George  to bardzo specyficzna para- pierwszy wielki, silny, a przy tym głupi jak kilkulatek, drugi niski ale łepski. Z powodu choroby Lenniego przyjaciele co ruch muszą się przeprowadzać, ponieważ niedostosowany do życia mężczyzna często sprowadza na nich kłopoty. Gdy docierają do kolejnej przystani po drodze do swojego wymarzonego miejsca, mają nadzieję, że to właśnie tam uda im się uciułać pieniądze i kupić małą farmę. Lennie marzył bowiem o małym domku, w którym mieszkałby z Georgem, miałby króliki, którymi mógłby się opiekować. Piękne marzenie, prawda? Niestety tym razem nie będzie szczęśliwego zakończenia. Lennie i George nie będą mieli małej farmy z puchatymi króliczkami. Dlaczego?

Tego pisać już nie będę. Jak wspomniałam książka jest na tyle krótka, że każde napisane zdanie może stać się spoilerem i zepsuć komuś przyjemność czytania. A czyta się ją bardzo szybko. W książce jest mało słów, a wiele emocji. Historia jest dość prosta i nieskomplikowana. Ot, opowieść o dwójce przyjaciół. Zwykła, niezwykła opowieść…

10/10

Myszy i ludzie, John Steinbeck, Prószyński, 2012

recenzja opublikowana na kobieta20.pl