Książka Ireny Matuszkiewicz to opowieść o skomplikowanych i zakłamanych relacjach rodzinnych oraz prostych i szczerych między całkowicie obcymi sobie osobami.
Chociaż „Szepty” to opowieść o relacjach międzyludzkich, najbardziej wciągająca wydała mi się historia Funi. Nobliwa pani, z osobistych względów, musiała porzucić swoje samodzielne życie i przeprowadzić się do domu córki. Niestety, nie jest w stanie poczuć się tam, jak u siebie w domu. Nie może dogadać się z córką, która bardzo przypomina jej zmarłego męża, wnuczka zauważa ją tylko wtedy, gdy czegoś potrzebuje, a zięć? Zwyczajnie ignoruje. Córka więzi więc swoją matkę w złotej klatce, nie pozwalając jej na jakiekolwiek obowiązki domowe. Na domiar złego w domu każdy ma swój własny świat, a mieszkańcy porozumiewają się tytułowym szeptem. Życie Funi zmienia się o 180 stopni dopiero po poznaniu Alebabek.
Alebabki, (nie mylić z Alibabkami), to kobitki wchodzące w jesień życia. Nie są to jednak schorowane, biegające do kościoła i wiecznie narzekające na młodzież i rząd mohery. Alebabki to dziewczyny z dużym poczuciem humoru, wielkimi pokładami energii, które w wolnym czasie biegają na wykłady, uczestniczą w warsztatach, chodzą do kina i przede wszystkim umilają sobie czas dobrym towarzystwem.
Funia, Mundzia, Jola, Michasia, Wiera i Honorata, jak wszyscy, mają swoje problemy i zmartwienia. Jedna nie potrafi dogadać się ze swoją rodziną, druga ma problemy z mężem, trzecia z nałogiem. Nie przeszkadza im to jednak w najmniejszym stopniu cieszyć się życiem. Przyjaciółki, bo tak nazwałabym, grupę kobiet, są zaprzeczeniem starszych pań, o których myślimy, mówiąc „starsza pani”. W przerwach między dokształcaniem i ciekawymi filmami Alebabki spotykają się na wspólnych obiadach, dzieląc się plusami i minusami życia
Książka Ireny Matuszkiewicz napisana jest w ciepły i optymistyczny sposób. Starsze panie zamiast narzekać na swój los, cieszą się każdym dniem. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że w życiu staruszków jest miejsce na tak wielkie radości i prawdziwe przyjaźnie.
Kiedyś wydawało mi się, że młodzi czytają książki o pięknych, młodych i bogatych, a dopiero w kwiecie wielu sięgamy po literaturę ze starszymi ludźmi w rolach głównych. Irena Matuszkiewicz udowadnia, że nawet osoba wchodząca dopiero w dorosłe życie może śmiać się i wzruszać, zaczytując się w przygodach żwawych staruszek. I jeszcze jedno: to nieprawda, że wszystkie okładki kłamią. „Szepty” to naprawdę poruszająca opowieść!
7/10
Irena Matuszkiewicz, „Szepty”, Prószyński i S-ka, Warszawa 2011
recenzja opublikowana na dlalejdis.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz