sobota, 13 sierpnia 2011

500 Days of Summer - 500 dni bezsensu


Komedie i romanse, a do nich zalicza się 500 days of Summer lub jak kto woli 500 dni miłości, powinny być śmieszne i o miłości. Czy ten film spełnia wymagania gatunkowe?
 
Typowy nieudacznik- Tom Hansen w czasie pracy, która nie daje i nigdy nie dawała mu satysfakcji, poznaje przeciętną i niemodnie ubraną Summer Finn i z miejsca się w niej zakochuje. Dni mijają im raz lepiej, raz gorzej, ale są ze sobą. A potem nie są. A potem są, a potem znów nie. Nie, nie nałykałam się tabletek. Twórcy filmu, chcąc osiągnąć coś fajnego, zaczęli skakać po linii czasowej historii. Raz oglądaliśmy 456 dzień związku, a zaraz potem 4. i tak w kółko. Niby fajnie, ale coś mi nie grało. Jakoś w ogóle coś mi w tym filmie nie gra. Może to przez Josepha Levitta, który grał jakby miał zatwardzenie? Nie wiem. Film oglądałam dwa razy w dużych odstępach czasu, bo myślałam, że miałam zwyczajnie gorszy dzień. Ale, niestety, nie. W filmie coś nie gra.




Faktem jest to, co na początku mówi lektor: to nie jest film o miłości. Więc o czym? hmmm. O nieudaczniku, który siedzi w pracy której nienawidzi, o facecie, który powinien się iść leczyć, bo chorą miłość się leczy, o gościu, który zaczął się bawić w dom w Ikei i myślał, że naprawdę tak będzie. O trochę zakręconej dziewczynie,  która lubi się bawić, ma swoje humory i zapowiedziała nieudacznikowi, że nie szuka związku na stałe. Jak można przez 500 dni przeżywać jak mrówka okres? Wiem, że miłość nie wybiera itd,  ale...  No albo najpierw przez rok przeżywa jak mrówka okres swój piękny związek, a później przez kolejne ok 100 dni rozpamiętuje wszystko i zastanawia się (z pomocą 12 latki(?) i dwóch facetów, których nawet kijem bym nie tknęła) dlaczego jego związek się rozpadł.




Żeby nie tylko jeździć po filmie, ale znaleźć również jego plusy: Jest to idealna pozycja dla ludzi w dobrym humorze (tym z depresją nie polecam). Na uwagę zasługuje też fajna muzyka. Ścieżka dźwiękowa naprawdę im się udała. Jeśli ktoś lubi kino niezależne, to też powinien na ten film zwrócić uwagę, bo on jest chyba na pograniczu niezależności i komercji. Myślę, że gdyby nie główny bohater, to 500 dni miłości byłby godny polecenia (swoją drogą, jak można tak głupio przetłumaczyć film?!?), to skakanie czasowe jest fajnym pomysłem, ale niestety nie w tym wykonaniu






Tytuł polski: 500 dni miłości
Tytuł oryginalny: (500) Days of Summer
Scenariusz: Scott Neustadter, Michael H. Weber
Rok: 2009
W rolach głównych:  Zooey Deschanel, Joseph Gordon-Levitt, Geoffrey Arend
produkcja:USA
gatunek:Dramat, Komedia, Romans

3 komentarze:

  1. Nie słyszałam wcześniej o tym filmie, lecz z twojej opinii wynika, że raczej pod względem całościowym nie jest aż taka zachwycająca ta komedia, więc dam sobie spokój.

    OdpowiedzUsuń
  2. @cyrysia: to, tak jak z książkami, zależy od gustu. Mojemu menciźnie się podobało, więc nie zniechęcaj się tylko sama sprawdź

    OdpowiedzUsuń
  3. Film oglądałam, ale niestety nie przypadł mi do gustu. Taki nieco... monotonny. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń