Jest rok 1895, Londyn. W rządzie Wielkiej Brytanii zasiada Winston Churchill, ktoś wymyśla telefony. Wszystko się zgadza. Na tym tle tylko Marsjanie wyglądają dość dziwnie.
Któż mógłby się spodziewać, że można w tak fajny sposób połączyć historię i fantastykę? Na pewno nie ja. A jednak. Da się. I może być to zabieg bardzo fajny. Tak właśnie w skrócie przedstawia się książka „Dziewczyna Płaszczka i inne nienaturalne fantazje” Roberta Rankina.
Czas płynie sobie spokojnie. Cyrkowcy jeżdżą po świecie, pokazując kobiety- małpy, skaczące pchły i inne ciekawostki, którymi mogą zainteresować się kmiotkowie. W rządzie też po staremu, wiadomo przecież, że gawiedź nie wie, co dzieje się w tajnych gabinetach. A tam rządzący w towarzystwie panów w czerni knują jak za pomocą grypy, rzeżączki i gruźlicy pozbyć się Marsjan tak, aby nikt się nie zorientował. Udaje się. Ziemia może być spokojna, Marsjanie już nas nie zaatakują. Mamy jeszcze przybyszy z Jowisza i Wenus, ale oni są do nas przyjaźnie nastawieni. W tym samym czasie George Fox pracuje w cyrku u „profesora” Coffina, pokazując rozkładające się już zwłoki przybysza z innej planety. Niestety, atrakcja jest już u schyłku „życia” i należy znaleźć coś na jej miejsce. Coś, dzięki czemu staną się sławni i bogaci. Gdy zrozpaczeni mężczyźni myślą, że już nic ich nie uratuje, nieznany iluzjonista przepowiada George’owi, że znajdzie on legendarną Dziewczynę Płaszczkę i że na jego barkach spoczną losy wszechświata. Tak. Nie miasta, nie kraju, nie świata, lecz właśnie wszechświata. Rozochocony wizją pieniędzy profesor postanawia sprzedać swój nędzny dobytek i zasponsorować młodemu Foxowi podróż w poszukiwaniu Cudu Świata. Tak oto zaczyna się historia, która trzyma w napięciu do ostatniej kartki. Wierzcie mi na słowo lub sprawdźcie sami.
Książka Roberta Rankina faktycznie zasługuje na znalezienie się w gronie „prawdopodobnie najlepszych książek na świecie” w dziedzinie fantastyki. Autor idealnie łączy świat, który znamy z historii ze światem fantastycznym. Jest autorem zabawnym, wciągającym i bardzo dobrze posługującym się piórem. Żadna linijka jego książki nie jest napisana jako zapchajdziura. Powieść jest świetnie przemyślana.
A teraz smaczek. Nie wszystkim wyda się to właściwe, ale podczas swojej podróży główni bohaterowie spotkają na swojej drodze kelnera austriackiego pochodzenia, Adolfa Hitlera. Cóż, chociaż może dla niektórych to lekka przesada, portret rasistowskiego, nadętego pracownika, który marzy, aby wszystkich bogatych obcych wysłać w diabły również się autorowi udał.
Książki nie ma co opowiadać, bo czyż można opowiedzieć przygody bohatera, którego można przyrównać do Indiany Jonesa? Jedno jest pewne. Przygód główni bohaterowie mają co niemiara i proponuję najszybciej jak się da, zaopatrzyć się w egzemplarz „Dziewczyny Płaszczki” Naprawdę warto.
09/10
Robert Rankin, Dziewczyna Płaszczka i inne nienaturalne fantazje, Prószyński, 2011
recenzja opublikowana na dlalejdis.pl
Książka mnie interesuje choć zbiera też negatywne recenzje- więc możliwe, że kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuńAle jedno mi się nie spodobało- Adolf Hitler urodził się w 1889 roku :P
Tak? nie wiedziałam. Za to dowiedziałam się, że Winston Churchill nie był w rządzie w 1895. Cóż błędy autora+ moja niekompetencja :P
OdpowiedzUsuńNo tak niezbyt, żeby był w 1895 w rządzie, bo w tym roku skończył szkołę a potem przebywał w Indiach. Niby Twoja ocena wysoka kusi by przeczytać, ale z drugiej strony jak widzę takie błędy historyczne to aż się odechciewa. Może to już mania historyka, nie wiem. Choć pytanie, czy Autor nie zrobił tego specjalnie. Jeśli tak, to można przymknąć na to oko.
OdpowiedzUsuńMi się wydaje, że mógł zrobić to specjalnie. To raczej tylko ja okazałam ignorancję w kwestiach historycznych. Przeczytaj, powinnaś być zadowolona. Jak dla mnie to świetna książka przygodowa
OdpowiedzUsuń