czwartek, 29 grudnia 2011

Nie do wykrycia Laura Griffin

Romans, tajemnica, zbrodnia. Tak, pokrótce, można streścić najnowszą książkę Laury Griffin. Podtytuł idealnie oddaje to, co znajdziemy w książce „Nie do wykrycia”.

Główną bohaterką książki jest Alex Lovell, prywatna detektyw. Poznajemy ją w momencie, gdy szuka swojej byłej klientki, Melanie, której jakiś czas temu pomogła się ukryć przed mężem policjantem. Alexandra ma bardzo złe przeczucia. Melanie, nie wiadomo dlaczego wróciła do miejsca, z którego uciekła i zniknęła. Alex podejrzewa jej męża o morderstwo. Nie ma jednak żadnych dowodów. Dom, który mógłby coś „powiedzieć” o byłej właścicielce spłonął w dziwnych okolicznościach, a mąż policjant na 100% będzie miał alibi. Jest też ważniejszy problem. Nie ma ciała- nie ma morderstwa. Jak więc przekonać kogokolwiek  o zbrodni?

Seksowna pani detektyw postanawia zwrócić się o pomoc do przystojnego stróża prawa- Nathana Devereauxa. Początkowo Nathan uważa, że „dopóki nie ma ciała, nie ma też śledztwa”, ale później jego nastawienie się zmienia. Nie do końca wiadomo, czy to z powodu przeczucia, czy też uczucia do głównej bohaterki.

Jak zawsze w takich książkach, nic nie może być tak łatwe, na jakie wygląda. Alex zaczynają odwiedzać nieznani jej ludzie, którzy również chcieliby odnaleźć Melanie. Czy są w zmowie z jej mężem, czy też Melanie w coś się wplątała? Jej mąż, policjant z dobrą reputacją, okazuje się nie być taki kryształowy, za jakiego mieli go współpracownicy. Sytuacja zaczyna robić się coraz bardziej niebezpieczna, a Alex grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.

Czy Laurę Griffin- autorkę książki „Nie do wykrycia” można nazwać bestsellerową autorką? Chyba nie, ale już przyzwyczaiłam się do tego, że jeśli na okładce znajdzie się słowo „bestseller”, książka lepiej się sprzeda.  Dla mnie „Nie do wykrycia” nie zalicza się do super dzieł, ale nie jest to też kiepskie czytadło. Książkę czyta się szybko. Język jest prosty, akcja wartka. Autorka nie rozpisuje się nad rzeczami, nad którymi nie musi, pisze zwięźle i na temat. W pewnych momentach byłam zaskoczona, co nie zdarza się często w tego typu książkach, trochę romansidłach, trochę kryminałach.  Po skończeniu lektury czułam się jednak trochę zawiedziona. Następnego dnia, gdyby ktoś zapytał się mnie o głównych bohaterów, nie potrafiłabym nic sensownego powiedzieć. Laura Griffin nie postarała się tworząc Alex i Nathana- ich postacie są jakieś takie bezbarwne i bez polotu. Alex jest seksowna, Nathan ma ładnie zbudowane ciało. Pani detektyw kocha komputery, Nathan ma byłą żonę i tyle. Nic więcej, a szkoda. Jak w każdej książce tego typu bohaterowie muszą czuć coś do siebie, raz na jakiś czas niezbędny jest seks albo głębszy pocałunek. Tylko po co? Czy książka nie może być dobra bez migdalenia się głównych bohaterów?

Nie licząc jednak romansu, który nic nie wnosi do fabuły i można by go bez problemu, wyciąć, książka mogłaby być całkiem niezła, gdyby autorka popracowała nad stworzeniem głównych bohaterów tak, aby czytelnik mógł ich jakoś zapamiętać, zżyć się z nimi, bo sama intryga w „Nie do wykrycia” jest ciekawa.

Powieść na pewno spodoba się fankom romansów połączonych z kryminałem, jest dobra na długi zimowy wieczór spędzony w łóżku albo w wygodnym fotelu. Laura Griffin nie wejdzie raczej do grona moich ulubionych autorów, ale też nie znajdzie się na czarnej liście. Do przeczytania sobie „ot tak” jej książki będą jak znalazł

06/10

Nie do wykrycia, Laura Griffin, Prószyński i S-ka, Warszawa 2011

recenzja opublikowana na dlalejdis.pl

3 komentarze:

  1. Książki nie czytałam.
    Z tymi romansami w książkach kryminalno - szpiegowskich niestety już tak jest :(
    Choć czasem nie powiem nawet mi to nie przeszkadza... choć z drugiej strony jak widzę miłość od pierwszego wejrzenia zwłaszcza, gdy bohaterowie spotykają się w jakichś niebezpiecznych sytuacjach (i potem się całują gdy ktoś do nich strzela) to książka traci wiele na wartości.
    Czasem taki motyw jest tak absurdalny, że aż śmieszny i po prostu się z tego śmieję.
    Zdarza się, że autor przemyca taki wątek w sposób bardziej subtelny - i wtedy jest ok.

    Przed tym niestety nie ma ucieczki, bo takim wątkiem karmią nas też w każdym filmie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoja recenzja nie jest bardzo entuzjastyczna, a ja lubię kryminały, ale te naprawdę dobre. Nie będę specjalnie się za tą pozycją rozglądać, ale jak spotkam, to może przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie nie wiem o co chodzi z tymi bestsellerami - zawsze myślałam, że taką informację trzeba poprzeć niezbędnymi faktami...
    O pani Griffin już coś słyszałam, nawet nie wiem czy ktoś ostatnio nie umieścił ostatnio jakiejś recenzji.
    "Nie do wykrycia" prezentuje się raczej średniawo, w domu mam jeszcze kilka nieprzeczytanych książek z tego rodzaju, więc podziękuję ;)

    OdpowiedzUsuń