60 kg minęło i czuję się ze sobą koszmarnie. Kiedyś, na drugim roku studiów ważyłam 56 kg i czułam się świetnie. Tylko że wtedy z kasą było krucho, więc często żywiłam się zupką na ryżu i paprykarzem szczeciński. Do tego był fitness w ramach w-f. I linię się miało. Chodziłam w 29. Teraz mam 30, ale spodnie kupuję tylko w rozmiarze 29. Jak nie schudnę, to będę z gołym tyłkiem chodzić. Spodnie mam, więc w czym problem.
No ale co mam zrobić? Prawie codziennie ok. 9 godzin poza domem (w tym dwie w dojazdach), w pracy się męczę i ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę to ćwiczenia o 23.30 albo zrywanie się rano z łóżka. No i jeść się chce po powrocie z pracy… A w cycki niestety kolacja nie pójdzie.
Zainspirowana walką z własnymi słabościami innych blogerek postanowiłam poszukać na necie czegoś dla siebie. I chyba znalazłam. Zamieszczę tutaj, abym nie zapomniała co mi się spodobało. Chociaż jeśli mam być szczera, to samo patrzenie na te treningi boli, a ćwiczeń Mel B. na brzuch nie byłam w stanie dokończyć.
No ale co mam zrobić? Prawie codziennie ok. 9 godzin poza domem (w tym dwie w dojazdach), w pracy się męczę i ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę to ćwiczenia o 23.30 albo zrywanie się rano z łóżka. No i jeść się chce po powrocie z pracy… A w cycki niestety kolacja nie pójdzie.
Zainspirowana walką z własnymi słabościami innych blogerek postanowiłam poszukać na necie czegoś dla siebie. I chyba znalazłam. Zamieszczę tutaj, abym nie zapomniała co mi się spodobało. Chociaż jeśli mam być szczera, to samo patrzenie na te treningi boli, a ćwiczeń Mel B. na brzuch nie byłam w stanie dokończyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz