Nie wiem dlaczego, ale zawsze ciągnęło mnie
do ludzkich historii. Krótkich, długich, śmiesznych czy smutnych. Lubię ich
słuchać i lubię je czytać. Jest w nich coś magicznego. Świat zatrzymuje się na
kilka chwil, a Ty przenosisz się do innej rzeczywistości…
„Książka Louise Brown ukazuje osobiste doświadczenia kobiet zmuszanych do prostytucji - opuszczenie domu rodzinnego, naukę "zawodu" i życie w azjatyckich domach publicznych. Autorka, która od wielu lat zajmuje się tą problematyką, opowiada o nieludzko wykorzystywanych dziewczętach pochodzących z najbiedniejszych grup społecznych, przytaczając relacje najbardziej maltretowanych kobiet. Pokazuje także hipokryzję ich klientów i bezwzględność bossów przemysłu związanego z seksem.”
Faktycznie autorka przedstawia czytelnikom świat
prostytucji. Mówi o tym, co przyciąga mężczyzn do kobiet lekkich obyczajów,
skąd pochodzą prostytutki, co je skłania do pracy w tym „zawodzie”.
Książka podzielona jest na dziewięć rozdziałów (rynek,
towar, pośrednicy, przyuczenie, klienci, zarządzanie, prawo, życie i śmierć,
wstyd) . Dowiemy się z nich o miejscach, z których sprowadzane są młode prostytutki,
w jaki sposób są uczone zawodu, kim są ich klienci, czym kończy się prostytucja,
o tym, że większość w jakiś sposób wstydzi się siebie i tego co robią. Zresztą
co można znaleźć w takiej książce każdy może się domyślić, bo w większym lub
mniejszym stopniu każdy z nas zdaje sobie sprawę jak wyglądają domy publiczne. Pełne
przemocy, narkotyków, zarządzane przez bezwzględnych ludzi. A w tym wszystkim
dziewczyny, które albo nie wiedzą jak się wydostać z tego bagna, albo nie mają
już na to siły. Rzadko prostytutki robią to dla przyjemności.
Bardziej niż treść zaskoczyła mnie autorka i jej styl. Wyżej
wypisałam nazwy rozdziałów. Co Wam one przypominają? Dla mnie są jak rozdziały
w książce do zarządzania. Nie ma w tym żadnych uczuć. To biznesplan. Kolejne
punkty. Dlaczego tak? Czy nie można było jakoś bardziej po ludzku? I tu pojawia
się pytanie. Czy autorka bała się uczłowieczenia tej książki? Czy taka
uczłowieczona byłaby odbierana po macoszemu?
Zastanawiający jest także sposób pisania Louise Brown. Jak zapowiada wydawca
„Książka Louise Brown ukazuje osobiste doświadczenia kobiet zmuszanych do prostytucji”.Tylko, że ja tutaj nie widzę kobiet. Nie widzę ludzi. Widzę suche punkty, statystyki, odniesienia. Od święta pojawia się coś na kształt cytatu. Poza tym książka do złudzenia przypominała mi moją pracę magisterską. Gdy sięgałam po tę książkę miałam nadzieję, że przeczytam o losach kobiet, a nie rozprawkę albo list do potencjalnych ofiarodawców. Naprawdę bardzo mi to przeszkadzało, ale zrzucę to na to, że autorka nie chciała się identyfikować z bohaterkami swojej książki. Tylko nie wiem dlaczego. To mogła być taka dobra pozycja (bo tematyka jest naprawdę przejmująca i interesująca), a według mnie coś nie wyszło i powstała sucha praca naukowa. Naprawdę bardzo szkoda.
Może Wy macie inne odczucia po lekturze tej książki?
Sprzedane. Tragiczne losy azjatyckich kobiet, Louise Brown, Świat Książki, 2012
Za książkę dziękuję wydawnictwu
Faktycznie szkoda.)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jaka. Tak liczyłam na tę książę :(
Usuńraczej nie sięgnę po tę książkę. Temat co prawda wydaje się być intrygującym i ciekawym, jednak jego oprawa już nie do końca...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że kolejna książka poruszająca ważny temat jest napisana w taki sposób, że może odpychać czytelników. Ja sama raczej po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńMogłaby być ciekawa, ale skoro jest tak jak piszesz to ja podziękuję :)
OdpowiedzUsuń