Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że zarówno damy i dżentelmeni wymarli. Na każdym kroku. Kolejki, restauracje, uczelnie, komunikacja miejska. Ludzie albo nie wiedzą, jak się zachować, albo jest im to obojętne. Spóźniamy się na spotkania, nie potrafimy zachować się w gościach oraz w towarzystwie, nie mamy pojęcia, co i jak powinniśmy robić przy stole. Dla tych wszystkich, którzy uważają, że dobre maniery mają nadal znaczenie, przeznaczona jest książka „Wielka księga dobrych manier” Elisabeth Bonneau.
„Jesteś studentką i niespodziewanie spotykasz w teatrze swojego nauczyciela matematyki z lat szkolnych w towarzystwie młodszej od niego kobiety. W tej sytuacji:
a) podchodzisz do nauczyciela i z uśmiechem wyciągasz dłoń na powitanie, a potem przedstawiasz się jego towarzyszce;
b) witasz zarówno nauczyciela, jak i jego znajomą i czekasz, aż nauczyciel poda ci rękę;
c) kierujesz się zasadą „panie mają pierwszeństwo” i najpierw podajesz rękę kobiecie, a potem nauczycielowi.”
To tylko jedno z wielu pytań testowych, które znajdziemy w tej książce. W każdym z rozdziałów mamy test, dzięki któremu zorientujemy się, czy potrafimy zachować się w przeróżnych sytuacjach.
Dzięki Elisabeth Bonneau dowiemy się, jak zachowywać się na co dzień (w jaki sposób się witać, przedstawiać siebie i znajomych), co robić a czego nie przy stole, jak zachowywać się w gościach i robiąc przyjęcie u siebie, jak się ubierać do pracy i na rozmowę kwalifikacyjną, a także wielu innych przydatnych rzeczy.
Nie każdy przecież wie, kto komu kogo powinien przestawić, jak, gdzie i kiedy położyć serwetkę podczas uroczystej kolacji, czy też jak jeść kraba. Wprawdzie mała jest szansa, że znajdziemy się kiedyś w „wielkim świecie”, ale pewne rzeczy lepiej wiedzieć i wiedzę tę wykorzystać, niż zastanawiać się, czy nie wyszliśmy na nieokrzesanych.
Przypominając sobie historie z życia wzięte, dochodzę również do wniosku, że dobrych manier powinni uczyć w szkole. Być może wtedy w oficjalnej korespondencji nie pojawiałyby się słowa, które pojawiać się nie powinny. Być może wtedy na egzaminy studenci nie przychodziliby w t-shirtach i miniówkach, a ktoś kogo nie znasz, nie całowałby cię na ulicy na powitanie.
Chociaż zawsze uważałam, że potrafię się odpowiednio zachować, po zrobieniu testów okazało się, że o pewnych rzeczach nie miałam pojęcia, niemniej nie jest ze mną aż tak źle. Z przyjemnością przeczytałam tę książkę i teraz wiem, że w gościach nie popełnię głupiej gafy. Jeśli i ty boisz się, że źle gdzieś wypadniesz, nie wiesz, jak się zachować w niektórych sytuacjach, albo zwyczajnie chcesz sobie pewne rzeczy przypomnieć- sięgnij po „Wielką księgę dobrych manier.” Wtedy żadna sytuacja vię nie zaskoczy.
Elizabeth Bonneau, Wielka księga dobrych manier, RM, 2012
recenzja opublikowana na dlalejdis.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz