"To jest Gruzja! Pełna smaków, zapachów, wyjątkowej muzyki, iście bajkowych krajobrazów, niezwykłych i życzliwych ludzi, niezliczonych anegdot towarzyskich. W tą niezwykłą podróż zabierają nas autorzy Anna Dziewit-Meller i Marcin Meller. Opowiadają jak podróżowali od gór po morskie wybrzeża, biesiadowali podczas tradycyjnych uczt, rozmawiali o radościach i kłopotach..."
Gruzja zawsze kojarzyła mi się z dobrym winem i dobrym jedzeniem. A jeśli wino i jedzenie są dobre, to ludzie również muszą być wspaniali. Postanowiłam to sprawdzić słuchając zapisków Marcina Mellera i jego żony Anny z wypraw do Gruzji. Okazało się, że miałam rację. Ich opowieści, spostrzeżenia... wszystko wskazuje na to, że Gruzja to niesamowity kraj z cudownymi mieszkańcami. Gościnnymi, szczerymi, kochającymi życie.
Z opowieści Marcina i Ani dowiemy się wielu ciekawych rzeczy: jak powinna wyglądać porządna biesiada, co oznacza dla Gruzinów przyjaźń, gdzie najlepiej omawiać wszystkie sprawy, ile trwa w Gruzji godzina, jak wygląda podróżowanie z Gruzinami w praktyce, co to znaczy miłość po gruzińsku. Wszystkie te zapiski są fascynujące. Jest jednak jedno "ale". Bardzo dla mnie ważne. Tej książki nie da się słuchać bez dłuższych przerw. (i tu rada dla wszystkich autorów książek: to, że potrafisz pisać nie oznacza, że potrafisz czytać). Książki słuchało się koszmarnie. Głos Marcina Mellera jest, niestety, nie do zniesienia. Miałam wrażenie jakbym słuchała wypoconego wypracowania dukanego przez ucznia, który pierwszy raz zobaczył niewyraźnie napisany tekst. Do tego fatalna dykcja i jakby wada wymowy. Części CZYTANE przez Marcina były jak wykład z filozofii czytany ze starego kajecika przez znudzonego profesora. Jak można coś takiego zrobić własnej książce! Przecież on powinien opowiadać o swoich przygodach z zapałem i fascynacją, a nie czytać jakby chciał powiedzieć "Długo jeszcze?". Części czytane przez Anię "wyglądają" o niebo lepiej, ale po pewnym czasie jej głos zaczyna nużyć, a lektor nie może męczyć słuchacza. To niedopuszczalne. Poza tym (tu ukłon w stronę P. Fronczewskiego) nieważne czy lektor czyta części męskie czy żeńskie- czytelnikowi ma to się nie rzucać " w oczy". To powinno przelatywać gdzieś obok, a w głowie powinny zostać wydarzenia, a nie głos lektora. I tego mi zabrakło u Ani. Gdy czytała coś, co przytrafiło się Marcinowi, miałam wrażenie sztuczności. Słyszę głos kobiety wymawiającej męskie końcówki. Musiałam zrobić sobie kilka dłuższych przerw aby to przetrwać, a i tak do końca nie wiedziałam czy dam radę. W pewnym momencie miałam nadzieję, że ten rozdział jest tym ostatnim.
Nie mam nic przeciwko książce, bo wspomnienia w niej opowiedziane są cudowne. Zazdroszczę autorom ich wypraw, przygód i przyjaciół. Niestety w tym przypadku audiobook okazał się niewypałem. Może gdyby rolę lektora powierzono komuś innemu...
Gaumardżos, Anna Dziewit-Meller, Marcin Meller, Świat Książki, 2011
Za egzemplarz dziękuję
Jeśli sami macie ochotę sprawdzić, jak słucha się Gaumardżos zapraszam tutaj
Tym, którzy są zafascynowani Gruzją i tym, którzy dopiero chcieliby się czegoś ciekawego dowiedzieć polecam tę stronę.