Mariquita, 15 listopada 1992 "Dzień, w którym zniknęli mężczyźni". Niedziela, taka jak wszystkie od iluś lat. Zaczęła się tak samo jak setki innych, lecz inaczej skończyła. W słoneczny dzień wkroczyli do miasta partyzanci mówiąc, że szukają chętnych do walki z Kolumbijczykami. Chętnych nie było, więc znaleźli ich sami. Ci, którzy nie chcieli "dobrowolnie" się przyłączyć, zginęli. W Mariquice zostali tylko dwaj mężczyźni. Ksiądz i nastolatek, który został przez matkę ukryty pod damskimi fatałaszkami. Miasto bez mężczyzn, gdzieś na kolumbijskim zadupiu. Budynki skazane na zagładę, mieszkańcy na śmierć głodową.
Nie wszyscy mają jednak ochotę umierać. Żyć ma ochotę na przykład wdowa po sierżancie policji- Rosalba. Widząc, że "nicnierobienie" nie poprawi sytuacji miasta. Gdy wojsko przyjeżdża oszacować straty Rosalba najgłośniej domaga się pomocy, na co wojskowi mianują ją naczelniczką. Co wyniknie z jej zarządzania miastem? Czy Mariquita ma szansę na przetrwanie? W jakiej formie?
Przyznam się szczerze, że rzadko sięgam po "egzotyczną" literaturę. A powieść kolumbijska jest dla mnie zdecydowanie egzotyczna. Cieszę się jednak, że tytuł i streszczenie książki mnie przyciągnęły. Naprawdę nie żałuję. Opowieści z miasta wdów i kroniki z ziemi mężczyzn to debiut Jamesa Canona. Bardzo udany debiut. Książka jest niebanalna i bardzo ciekawa. Tematyka nieoklepana, bohaterowie nietuzinkowi. Czego chcieć więcej?
W książce Opowieści z miasta wdów i kroniki z ziemi mężczyzn poruszane są bardzo ciekawe zagadnienia. Jednym z nich jest samowystarczalność kobiet, możliwość przetrwania w świecie bez mężczyzn. Trochę mi to przypomniało Seksmisję z tą różnicą, że tutaj kobiety zostały zmuszone do bycia samowystarczalnymi i brakowało im mężczyzn. Nauczyły się uprawiać ziemię, hodować zwierzęta, dbać o siebie, nauczyły się nawet kochać z sobą. Nie zmieniło to jednak faktu, że świadomie bądź nie, tęskniły za głupimi chłopami, którzy poza dziećmi i siniakami nic im nie dali.
Tym, którzy nie czytali książki zdradzę pewną tajemnicę. Mariquita przetrwała. Nie jest to jednak najważniejsze. Ważne jest w jaki sposób to się stało, jakie zmiany musiały nastąpić w mieści i jego mieszkańcach. Jak poszczególnie mieszkanki miasteczka ulegały tej przemianie. Nie jest ważny efekt końcowy, lecz sposób w jaki do niego doszło. I właśnie dla tej drogi przez mękę warto sięgnąć po książkę. Warto sprawdzić, ile wart jest człowiek, ile może osiągnąć, jakie przemiany mogą w nim zachodzić gdy jest do czegoś zmuszony.
Opowieści z miasta wdów i kroniki z ziemi mężczyzn, James Canon, Świat Książki, 2012
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Ależ Ci zazdroszczę, bardzo chciałabym poznać tę książkę. Od czasu gdy miałam szczęście odwiedzić Amerykę Południową, mam wyjątkowy sentyment do takiej tematyki. Jeszcze staram się powstrzymać ale coś mi mówi że wcześniej czy później książkę kupię :-)
OdpowiedzUsuńKup, naprawdę bardzo fajnie się ją czyta i jest ciekawa.
UsuńTo prawda, nie efekt był tu najważniejszy, a zdumiewająca droga, jaką pokonały kobiety, aby rozwinąć się w tym kierunku. Równie wielkie wrażenie zrobiły na mnie strzępki z wojennego życia mężczyzn. Niesamowita historia, na długo zapada w pamięć...
OdpowiedzUsuńStrzępki z wojennego życia nie zrobiły na mnie aż takiego wrażenia, więc je ominęłam przy recenzji. Chociaż kilka fragmentów było dość ostrych i prawdziwie brzmiących niestety.
Usuńno może, może.... tymczasem pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo ciekawie, tematyka, którą warto zgłębić. Dodaję do listy "must-read" :)
OdpowiedzUsuń