czwartek, 16 czerwca 2011

Richard Paul Evans, Kolory tamtego lata - Amerykanie też potrafią kochać po włosku


Podobno miłość nie zna granic. Nie ważne, gdzie mieszkamy. Miłość może nas dopaść nawet na końcu świata. Czasem jednak trzeba zamieszkać na końcu świata, by spotkać osobę, która przeniosła się na koniec świata z tego samego miejsca co my.

„Przyjaciele Eliany mówili, że jej życie to bajka. […]Niestety, wymarzony dom okazał się jedynie piękną klatką, z której nie można uciec. Kiedy Eliana traci już nadzieję i wiarę w przyszłość, wtedy los stawia na jej drodze nieznajomego.” Po takim opisie książki byłam pewna, że trafiłam na lekkie romansidło. Na szczęście już podczas czytania pierwszych stron książki przekonałam się, że trafiłam na piękną historię, która z typowym wakacyjnym romansidłem ma mało wspólnego.

Głównymi bohaterami książki Richarda Paula Evansa pod tytułem „Kolory tamtego lata” są zmęczona życiem Eliana, wiecznie pracujący Maurizio i tajemniczy Ross Story.
Eliana, młoda Amerykanka zakochuje się we Włochu Maurizio i przeprowadza się do kraju, „którego język brzmi jak poezja, a jedzenie smakuje niczym dar niebios”. Życie wydaje jej się piękne tylko przez chwilę. Po krótkiej sielance okazuje się, że Bóg obdarzył ich chorowitym, wymagającym opieki dzieckiem, mężczyzna, który w Ameryce był 100% dżentelmenem nagle zaczyna traktować Elianę jak pomoc domową. Teściowa jej nie akceptuje, mąż ciągle zdradza. Świat, młodej jeszcze, kobiety z dnia na dzień staje się coraz bardziej bezbarwny. Jedyną jej radością jest malowanie obrazów i rozmowy z Anną, siostrą męża. Odcięta od świata i przyjaciół Eliana nie wierzy już w miłość. Do czasu.
Któregoś dnia do Włoch przeprowadza się tajemniczy mężczyzna, Ross Story. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności wynajmuje mieszkanie w domu, w którym mieszkają samotne kobiety i chore dziecko. Z dnia na dzień Eliana i Ross stają się sobie bliscy…

Teoretycznie szybko powinni się w sobie zakochać, skonsumować nowy związek i żyć długo i szczęśliwie. Jednak, jak pisałam na początku, „Kolory tamtego lata” to nie płytkie romansidło. Nie jestem pewna, czy ta historia, tak, jak obiecuje autor, wydarzyła się naprawdę, ale mogę ręczyć własną ręką, że jest bardzo realistyczna.

Autor uwiódł mnie swoim stylem. Jest lekki i miły. Evans nie zanudza czytelnika długimi opisami, nie wymyśla historyjek rodem z Mody na sukces. Jego bohaterowie są realistyczni, posiadają głębię.

Książka, ogólnie rzecz biorąc, mnie zachwyciła. Dodatkowym jej plusem jest to, że akcja toczy się we Włoszech.  „Kolory tamtego lata” polecam nie tylko na wakacyjny wypad. Każdy, kto czasami kupuje książki, powinien dołożyć tę pozycję do swojej domowej biblioteczki

9/10

Richard Paul Evans, Kolory tamtego lata, Znak, 2011

recenzja opublikowana na kobieta20.pl


2 komentarze:

  1. Faktycznie, nie brzmi to jak płytkie romansidło. Aż jestem ciekawa, jak rozwinie się sytuacja. Dopisuję na listę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem trzeba dać książce szansę i ja tej chyba dam ;)

    OdpowiedzUsuń