środa, 14 listopada 2012

Dzień miodu Annia Ciezadlo

Gdy widzę, że książka opowiada o jedzeniu (nawet, jeśli są to tylko przemyślenia) od razu nabieram na nią ochotę. Wybierając tę książkę czułam, że będzie ona wyjątkowa. Bo o jedzeniu i ludziach. A ja lubię takie opowieści. Przecież jedzenie bez ludzi ani ludzie bez jedzenia nie mogą istnieć. Cokolwiek robią, gdziekolwiek są- jedzą. Czasami nawet zastanawiam się, dlaczego wiele książek o ludzkich losach nie zawiera w sobie wątków o jedzeniu. Czyżby bohaterowie tego nie robili? Mniejsza o to. Dziś na tapecie "Dzień miodu". Książka, która pozostanie w moim sercu.

Głównymi bohaterami książki są Annia i Mohamed. (Nie)zwykła Annia mieszka w Nowym Jorku i jest związana z Arabem- muzułmaninem Mohamedem. Gdy w związku ze swoją pracą Mohamed musi przeprowadzić się do Bagdadu  Annia postanawia pojechać z nim. Chyba nie wyobraża sobie rozstania. Przez prawie siedem lat mieszka na Bliskim Wschodzie- w Bagdadzie i Bejrucie. Bohaterka poznaje w tym czasie zwyczaje panujące w Iraku i Libanie, mieszkańców kraju i ich sposoby na radzenie sobie z otaczającą ich rzeczywistością. I właściwie o tym jest ta książka. Nie, to nieprawda.

Gdy otacza nas wojna, gdy wszędzie są konflikty zbrojne, ludzie nie zamierają, nie popadają w otępienie. Oni żyją i są głodni. Muszą jeść. I to właśnie jedzenie sprawia, że nie tracą reszty człowieczeństwa. Bo jedzenie jest wtedy jedyną rzeczą, która ich łączy, która jest niezmienna. Nieważne gdzie są, co się z nimi dzieje- kochają i jedzą. I właśnie o tym jest ta książka. 
"O jedzeniu, miłości i wojnie".
 Okładka nie kłamie. Dokładnych losów Annie i jej bliskich nie ma sensu Wam opowiadać, bo poszczególne zdarzenia, jak zdarzenia. Można się domyślić, co dzieje się w czasie wojny. Ważniejsi w tej książce są ludzie, ich historie, atmosfera, interakcje między nimi, zwyczaje (o których już trochę czytałam w innej książce o mieszkańcach Bliskiego Wschodu) i jedzenie, jedzenie i jeszcze raz jedzenie. To ono moim zdaniem sprawia, że ta książka tak mi się spodobała. Sama nie wiem dlaczego, bo co cudownego może być w jedzeniu. Ale możecie mi wierzyć, ja czułam zapachy opisywane w Dniu miodu.

Język książki jest przyjemny i miły dla oka oraz umysłu. Sama treść przystępna i wciągająca. Najważniejszy jest jednak styl autorki. Rzadko się zdarza, aby ktoś umiał opisywać tak, aby czytelnik czuł się, jakby stał nad autorką i towarzyszył jej na każdym kroku. A ja tak się czułam. Nie jak obserwator, ale jak gość. Bardzo lubię tak się czuć. Lubię, gdy autorzy zapraszają mnie do swojego świata, a nie tylko stawiają przy szybie i mówią "Popatrz sobie". Lubię, gdy biorą mnie za rękę i prowadzą od pierwszej do ostatniej kartki pozwalając dotknąć, poczuć i posmakować. A Annia Ciezadlo okazała się bardzo gościnna.

Dzień miodu Annia Ciezadlo, Świat Książki, 2012

Za książkę dziękuję wydawnictwu

4 komentarze:

  1. Bardzo pozytywna recenzja, a sama książka brzmi jak intrygujące połączenie zupełnie różnych tematów. Z opisu mam wrażenie, że nie jest to pozycja z typu moich ulubionych, ale może się na nią skuszę :)
    A w temacie uczuć i jedzenia, mogę Ci polecić "Sekretne życie pszczół" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nazwę słyszałam. Mam nadzieję że będę mogła przeczytać. A Dzień miodu Ci polecam :)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale to niestety nie jest miejsce na reklamę.

      Usuń