Corinne Hofmann, samodzielna, ciekawa świata, pogodna
kobieta postanawia spędzić wakacje ze swoim przyjacielem Markiem w kurorcie w
Kenii. Po przylocie do Afryki czuje się, jakby była w domu. Trochę ją to
krępuje, trochę niepokoi, trochę ciekawi. Podczas podróży promem widzi Masaja.
Pięknego, tradycyjnie ubranego Masaja i… zakochuje się od pierwszego wejrzenia.
Brzmi jak bajka, prawda? Jednak ta miłość bajką nie będzie.
Nie rozumiejąc swojej decyzji, autorka książki, czyli główna
bohaterka postanawia rozstać się z partnerem, sprzedać swój sklep w Szwajcarii
i przenieść się do Kenii aby związać się z człowiekiem, o którym nic nie wie, z
którym rozmawiała zaledwie kilka minut. Dzięki swojej determinacji i sile
wyższej udaje jej się go odnaleźć i przekonać do siebie. Musi nauczyć się wielu
rzeczy, aby móc zamieszkać w Afryce, a nawet rozmawiać z miłością swojego życia
Lketingą. Lketinga zna trochę angielski, więc Corinne zaczyna się go
intensywnie uczyć. Musi nauczyć się też żyć w szałasie z krowiego łajna, myć w
rzece, a przede wszystkim walczyć o każdy kolejny dzień.
Jak napisałam na początku nie będzie to miłość jak z bajki. Lketinga
zada Corinne bardzo wiele bólu. Corinne polubiłam za wolę walki, wewnętrzną
siłę. Podziwiałam ją, nie rozumiałam jej, zazdrościłam jej, płakałam nad jej
losem. Przeżywałam razem z główną bohaterką każdy jej wzlot i każdy upadek. Pokochałam
tak jak ona ten kraj, ludzi, przyrodę. „Biała Masajka” podbiła moje serce.
Zapewne część z Was miała okazję poznać historię Corinne
dzięki filmowi „Biała Masajka”. Film jednak, jak to film, to bardzo okrojona i
spłycona historia. Pominięto w nim wiele kwestii, sprawiono, że nie były one
tak wstrząsające jak w książce. Nie rozumiem dlaczego, bo moim zdaniem jeśli
coś robić, to dobrze i do końca, a nie dla tłumów, tak, aby nikogo nie znudzić,
nie zesmaczyć, nie obrazić.
Książka jest bardzo emocjonalna, prosta i chwytająca za
serce. Nie można przeczytać książki i nie zacząć się zastanawiać nad życiem i
nad sobą. Czy byłabym w stanie przenieść się na drugi koniec świata w nieznane?
Czy mogłabym żyć w buszu? Czy dałabym radę urodzić tam dziecko, przeżyć wiele
niebezpiecznych chwil? Czy mogłabym żyć w takim mężczyzną jak Lketinga? A
wreszcie: co tak naprawdę w życiu się liczy? Talerz, pralka, lodówka, samochód
czy też ludzie. Dla nas, Europejczyków, coraz bardziej zaczynają się liczyć
dobra materialne. Corinne pokazuje, że do szczęścia nie jest nam potrzebny
telefon, telewizor czy pralka. To tylko dodatki do życia. A my, mam czasem
takie wrażenie, zapominamy na czym życie polega.
Kto nie czytał Białej Masajki, niech to koniecznie nadrobi.
Kto kiedyś już się z nią zetknął, niech sięgnie po tę książkę ponownie. Czasami
warto poczytać takie historie jak ta.
Ja miałam przyjemność wysłuchać audiobooka. Czytała Katarzyna
Żak. Przez jakiś czas nie umiałam się przyzwyczaić do jej głosu, później nie
zwracałam na nią uwagi, tylko słuchałam historii. Chociaż Katarzyna Żak bardzo
lubię, to jakoś jej głos nie współgrał mi z historię Corinne. Czegoś jej
brakowało, ale nie bardzo potrafię określić co było nie tak, więc może to tylko
jakieś moje dziwne odczucie.
Biała Masajka, Corinne Hofmann, Świat książki, 2012 (książka z 2002)
Za audiobooka dziękuję wydawnictwu